Na przygnębiających rozważaniach najlepiej wyszedł kot, który skorzystał z pierwszego wstrząsu Krystyny i spenetrował porzucone przy drzwiach reklamówki. Wśród owoców, warzyw, puszek z pasztetem, maszynopisu do korekty i innych produktów niejadalnych znalazł tatara, przewidzianego na befsztyki, śmietankę do truskawek i żółty ser. Tatara zjadł w trzech czwartych, śmietankę wylizał w całości, żółtego sera spożył zaledwie trochę, ale i tak o mało nie pękł. Po stwierdzeniu braków w zakupach nie skarcono go nawet, ponieważ rozsądnie znikł z horyzontu, kładąc się spać w jakimś niedostępnym zakamarku.
Joanna Chmielewska Depozyt, Warszawa 2006
Dość szybko zauważyłam, że kotów u Chmielewskiej nie brakuje. I to nie tylko w książkach, o czym świadczy jej własna opowieść, znaleziona przeze mnie w Kiosku na portalu onet.pl: Joanna Chmielewska o kotach
A to mój własny towarzysz, który zawsze leży w nogach łóżka, gdy czytam:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz, wpisz się - zapraszam serdecznie.