czwartek, 7 lutego 2013

Marianne Fredriksson "Szymon"

Kolejna odsłona literatury skandynawskiej, a konkretnie szwedzkiej. Tym razem to nie kryminał, lecz powieść zmarłej 6 lat temu autorki Marianne Fredriksson. Jest to pierwsza jej książka, po którą sięgam.
Nie połknęłam tej książki w jednym kawałku, bo była dla mnie dość trudna w odbiorze (nie ze względu na jakieś komplikacje językowe), myślę, że aby w pełni ją wchłonąć, trzeba przeczytać kilka razy.
Jest to opowieść o żydowskim chłopcu, który nie zdaje sobie sprawy ze swojego pochodzenia, gdyż praktycznie od urodzenia wychowuje się w rodzinie Karin i Eryka Larssonów. Nad Europą wisi widmo II wojny światowej i rodzice celowo zatajają przed nim prawdę. Dopiero po latach dowiaduje się tego, co tak naprawdę przez cały czas przeczuwał, zwłaszcza że z wyglądu oczywiście nie przypominał rodziców, co mu parokrotnie brutalnie uświadomiono.
Ale tak naprawdę jest to opowieść o dorastaniu, o poszukiwaniu siebie, o kształtowaniu własnej tożsamości, o potrzebie znania prawdy i złożenia w całość tej układanki, jaką jest życie. Wreszcie o niezwykłej relacji pomiędzy przybraną matką i synem. A także o utracie tego, co jako dzieci czujemy instynktownie - więzi ze światem takim jakim jest - z drzewami, rzekami, ziemią, zwierzętami. Na koniec kilka cytatów, które mnie poruszyły:
Nachodziły ją dziwne, ale zarazem wspaniałe myśli.
"Dzieci są własnością ziemi - myślała. W ich komórkach zawarta jest zamierzchła historia ziemi, a cała mądrość natury krąży w ich żyłach". Uzmysłowiła sobie, że chłopiec tę prawdę nosił w sobie.
"Wszystkie dzieci noszą to w sobie i przez krótki czas o tym wiedzą" - pomyślała. Przypuszczalnie każde dziecko jest próbą nadania przez naturę wyrazu temu, czego zrozumieć nie można.
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kiedy zmierzch już zapadł, był on wciąż nad rzeką, odpoczywając pod wielkim drzewem, w którego gałęziach ptaki sposobiły się do snu. Rozmawiał z ptakami o swoich zwątpieniach. Ale śpiew ich przekonał go, że życie samo w sobie jest wspaniałe. Szaleństwem zaś są czyny ludzi. Drzewo opowiadało mu o bezsłownym porozumieniu dobra ze złem. Rozmowy te dały mu siłę i zrozumiał, że musi przekroczyć granicę, na straży której stoją wina i wstyd.
 Ale nocą rzeka śpiewała o zmianie, ruchu, który jest niezależny od człowieka.
Jesteś jedynie gościem w rzeczywistości, dlatego jej nie widzisz. Dostrzegasz tylko określone nazwą jej części, nigdy zaś powiązań, z których tworzy się całość.
Takie było przesłanie rzeki, a mężczyzna był na wpół rozdarty. Kiedy jednak o świcie pierwszy promień słońca odbił się w rzece i poranny śpiew ptaków wzniósł się ku niebu, podjął on decyzję. Z butą odpowiedział im wszystkim: drzewom, rzece i ptakom, że jest człowiekiem i musi kroczyć ludzką drogą, a jest to droga czynu i myśli.
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------
A ponieważ był on mądrym człowiekiem, więc nie dodał nic więcej na temat dziewczyny. Zamiast tego zrelacjonował Marii to, co Szymon zauważył na sali koncertowej, i rzekł, że jest święcie przekonany co do tego, że przeznaczeniem każdego człowieka jest dążenie do stworzenia własnej osobowości, która odróżniałaby go od innych ludzi.
- Ale to jest przecież konieczne - powiedziała Maria.
- To właśnie czyni z nas samotników.
- A czy nie jesteśmy z natury samotni? Rodzimy się sami i sami umieramy, nie jesteśmy falami w morzu.
Ruben zaprotestował.
- W każdym razie człowiek odczuwa dużą satysfakcję z posiadania własnej osobowości.
 - Ale nie w głębi duszy - sprzeciwił się Olof. - Osobowość nie nada życiu sensu ani też nie zapewni umysłowi spokoju.
Szymon spoglądał na niego z pewnym zaskoczeniem, ale Ruben nie pozwolił sobie przerwać.
- Istnieją również inne rzeczy, które mogą sprawić w życiu satysfakcję. Walka, radość w dążeniu do obranego celu i jego osiągnięcie - do tego wszystkiego niezbędna jest osobowość.
- Władza i pieniądze?
- To także - potwierdził Ruben, a gdy Olof się roześmiał, dodał: - W każdym razie to przynajmniej trzyma lęk na uwięzi. I pomaga na poczucie winy.
Wówczas Olof spoważniał i powiedział, że w minionym roku często o tym rozmyślał. Czy nie jest błędem, że wciąż jeszcze funkcjonują mity, jakobyśmy się różnili od siebie nawzajem? Opowiedział im o swoich chorych na płuca pacjentach, którzy po przejściu przez obozy koncentracyjne czuli się winni tego, co tam przeżyli.
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szymon znał prawdę zawartą w szwedzkim przysłowiu: "Zawołaj trolla po imieniu, a on wybuchnie". Być może to ze względu na trolle słowa są po prostu niezbędne.
Marianne Fredriksson, Szymon, Wydawnictwo Kallisto, Gdańsk 1999

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli chcesz, wpisz się - zapraszam serdecznie.