poniedziałek, 11 lutego 2013

"Fabrykantka aniołków" i "Latarnik"

Fabrykantkę aniołków kupisz np. TUTAJ 
Przeczytałam niedawno dwie ostatnie książki z serii o Fjällbace - najpierw Latarnika, a potem Fabrykantkę aniołków. W Latarniku autorka kontynuuje historię Patrika i Eriki oraz jej siostry Anny (one obie w poprzedniej książce uległy poważnemu wypadkowi samochodowemu; obie były też w zaawansowanej ciąży). Jednocześnie pojawia się też tajemnicza historia związana z zabójstwem Matsa Sverina i ponownym pojawieniem się jego dawnej dziewczyny, córki latarnika z tzw. Wyspy Duchów. Z wyspą wiąże się też dawna historia rodziny, która pewnego dnia zniknęła i nigdy nikogo z nich nie odnaleziono. Wieść niesie jednak, że zmarli nigdy nie opuszczają tego miejsca, a przebywająca tam kobieta wciąż ich słyszy, a nawet widzi... Książka poza tym porusza kwestię przemocy wobec kobiet i reguł panujących w instytucjach im pomagających.
Przeczytałam ją dość szybko, mimo że wszystkie powieści Camilli Läckberg są bardzo grube ;) No i nie mogłam się doczekać czytania następnej, którą już po prostu pochłonęłam, siedząc do 2 w nocy - bo musiałam się dowiedzieć, jak się skończy.
A ta druga to oczywiście Fabrykantka aniołków. Tym razem tematem przewodnim jest kwestia żałoby po utracie dziecka - tego upragnionego i kochanego, ale już sam tytuł nawiązuje do problemu dzieci niechcianych i niekochanych - bo określenie "fabrykantka aniołków" dotyczy kobiety, która zabijała dzieci brane na wychowanie, dzieci kobiet, które nie mogły lub nie chciały się nimi zająć. Dzieci, o które nikt się nie upominał. Niestety wbrew przekonaniom części ludzi, rodzice nie zawsze są tymi, którzy chcą dla swoich dzieci tylko dobrze, tymi, którzy najlepiej o nie zadbają. Oczywiście teraz pomoc stała się bardziej zinstytucjonalizowana, a kontrole dokładniejsze (co nie znaczy, że tu czy w Szwecji zapobiega się wszystkim nieszczęściom), ale 100 czy nawet 50 lat temu tak to nie wyglądało.
W Fabrykantce aniołków również mamy do czynienia z historią rodziny, która zaginęła bez wieści, zostawiając zastawiony świąteczny stół z napoczętymi potrawami, z tym że tym razem całą historię uda się wyjaśnić, mimo że minęło ponad 30 lat. A wszystko przeplatane jest ciekawym wątkiem dotyczącym Hermanna Göringa, do stworzenia którego zainspirowały autorkę pewne tajemnicze odkrycia związane z miejscem pochówku jego żony Carin. Ale o tym możemy przeczytać już w książce, także w posłowiu.
Zapraszam jeszcze do przeczytania wywiadu z Camillą Läckberg na portalu Lubimy Czytać.

2 komentarze:

  1. Właśnie wysłuchałam pierwszej "mojej" Camilli Lackberg - "Księżniczki z lodu", długo się opierałam szwedzkim kryminałom, ale teraz chyba lawinowo zacznę. Dobre było...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam - nawet ostatnio wygrałam w konkursie książkę Åsy Larsson :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz, wpisz się - zapraszam serdecznie.