Morderca bez twarzy w księgarni Selkar |
W Ystad, w którym toczy się duża część akcji, panuje sucha, bezśnieżna zima. Ta zima szwedzka przypomina mi naszą - długie miesiące ciemności, trochę mrozu, śnieg pojawiający się często dopiero wtedy, gdy już wygląda się wiosny... Oczywiście na północy jest go więcej, ale Ystad leży nad Bałtykiem, na południu. Być może ta ponura atmosfera w jakiś sposób sprawia, że tak bliskie wydają mi się szwedzkie kryminały.
Wracając do Wallandera - to ktoś w typie pracoholika... praca wydaje się stanowić sedno jego życia. Dbanie o siebie, o dietę, o życie rodzinne jest wciąż odkładane na później. Zarwać kilka nocy, by obserwować domniemanego przestępcę lub świadka? Nie ma problemu. Ale czy nie tego spodziewalibyśmy się po policjancie rodem z dobrego kryminału? No właśnie. Niech odda duszę za rozwiązanie zagadki. Tak też się dzieje i tutaj. Dlatego:
Zastanawiał się, jak to się dzieje, że praktycznie wszyscy policjanci są rozwiedzeni. Że żony policjantów porzucają swoich mężów. Kiedyś, czytając jakiś kryminał, stwierdził z westchnieniem, że wszędzie jest tak samo źle.
Policjanci są rozwodnikami. Koniec kropka...Henning Mankell, Morderca bez twarzy, Warszawa 2006
PS Przez cały czas obawiałam się, że mordercy okażą się Polakami - jako że wielu Polaków wyemigrowało w tym czasie do Szwecji, a śledztwo toczyło się wokół wypowiedzianego przez umierającą kobietę słowa "zagraniczny". Na szczęście mieszkająca w pobliżu polska rodzina okazała się być niewinna i w dodatku przebywała tam całkiem legalnie. Uff.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz, wpisz się - zapraszam serdecznie.