tag:blogger.com,1999:blog-80630455499434506012024-02-19T03:14:30.164+01:00pisadełkoBlog o książkach i czytaniuSylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.comBlogger43125tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-12892924140311906122016-08-10T18:46:00.000+02:002016-08-10T18:46:50.632+02:00LatoLato upływa mi z książkami bez względu na pogodę, podobnie jak w ostatnich latach każda pora roku. Nie wiem, jak to się stało, ale wpadłam w coś w rodzaju uzależnienia i jak mi się kończą lektury, to wpadam w popłoch. Dzięki temu ciągle mam zaległości, bo kilka książek z biblioteki zazwyczaj leży w szafce, na półce kilka kupionych, na które jak dotąd nie miałam czasu...<br />
Aktualnie pochłaniam <span class="st"><em>Dziewczynę z rewolwerem, </em>czyli fabularyzowaną opowieść o Constance Kopp, pierwszej kobiecie szeryfie z Nowego Jorku. Historia zaczyna się dość dawno, bo ponad 100 lat temu, a ja przy okazji dowiaduję się czegoś nowego o świecie. Czyta się jak dotąd bardzo przyjemnie, choć lubię trzymać się schematów i np. preferuję powieści z akcją dziejącą się współcześnie i najlepiej w Europie. To taki być może zły nawyk umysłowy, dlatego warto czasem, nawet wbrew sobie, przewietrzyć nieco umysł.</span><br />
<span class="st">A ponadto właśnie szykuje się do czytania ostatniej, piątej części serii </span><span>o Guido Guerrierim, autorstwa włoskiego prokuratora i polityka Gianrica Carofiglia. Uwielbiam klimat tych powieści. Subtelnie depresyjny, a może tylko melancholijny, pełen autorefleksji dokonywanych przez głównego bohatera, i tak samo pełen cudownego humoru. Zazdroszczę osobom, które potrafią wytworzyć wokół taką aurę, choćby tylko na kartach powieści. Dodam jeszcze, że Guido również uwielbia książki.<br />Co ponadto? Nowa powieść Katarzyny Puzyńskiej pod tytułem <i>Łaskun</i>. Autorka nieco przesadziła z długością (bite 800 stron), ale trudno mi nie być ciekawą, co dalej. No więc czytam i czytam, i czytam, i jestem zadowolona, że czytam. I że przeczytałam. A następna część już gotowa.</span><br />
<span>Na półce stoi całkiem świeżutka, wczoraj przyniesiona z poczty książka Hjortha i Rosenfeldta o Sebastianie Bergmanie pt. <i>Oblany test. </i>Już się nie mogę doczekać, o ile uda mi się "ogarnąć" (to słowo jest obecnie mocno nadużywane, ale samo ciśnie się już na palce) to, co przyniosłam z biblioteki.</span><br />
<span>Nie podejmuję żadnych wyzwań czytelniczych, ale popularne 52 mam już dawno za sobą. Trudno nad tym tempem zapanować.</span><br />
<span>Do napisania :)</span>Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-73837227107808585942016-04-22T22:14:00.000+02:002016-04-22T22:14:28.663+02:00Im cieplej, tym weselejA właściwie niezupełnie. Długie zimowe wieczory dobrze komponują mi się z ciężkimi, ponurymi kryminałami, a im jaśniej, słoneczniej i cieplej, tym bardziej przygnębia mnie ta literatura. Aktualnie sukcesywnie "przerabiam" książki Charlotte Link. To dość ciekawa autorka - jest Niemką, lecz jej powieści w większości dzieją się w Wielkiej Brytanii. W zasadzie wszystkie czyta się dobrze, ale mam też swoje faworytki - zdecydowanie są to: <i>Lisia dolina, Ciernista róża, Dom sióstr. </i>Czasem trzeba przeczytać wręcz setki stron, żeby dotrzeć do wątku kryminalnego, innym razem klimat napięcia odczuwamy od samego początku. Autorka nie stroni również od wątków romansowych, na szczęście jednak zazwyczaj są dość zgrabnie konstruowane i nie "zalewają" treści nadmierną ckliwością. Ale bywa, że sceny są nieco kiczowate. Być może dlatego ja w ogóle nie lubię romansów, powieści o miłości, tzw. "literatury kobiecej". Co nie znaczy, że miłość jest czymś nieistotnym - po prostu nie każdy potrafi pisać na ten temat wystrzegając się banału i kiczu.<br />
Wracając do pór roku - na lato trzymam w kąciku mi. in. nową powieść Olgi Rudnickiej <i>Były sobie świnki trzy </i>oraz "Śliwkę", czyli <i>Smakowitą piętnastkę </i>Janet Evanovich, do której mam niesłabnącą (!) słabość. Zakładam, że obie książki dostarczą mi sporo humoru i rozrywki.<br />
W tzw. międzyczasie połknęłam <i>Pat ze Srebrnego Gaju </i>Lucy Maud Montgomery i zastanawiam się, jak to się stało, że wcześniej nie wpadła mi w ręce. To takie połączenie Ani z Zielonego Wzgórza i Emilki ze Srebrnego Nowiu. Choć akcja dzieje się nieco później. Jednak muszę stwierdzić, że po przeczytaniu tomiszcza o niefortunnym tytule <i>Ania z Wyspy Księcia Edwarda (</i>w oryginale<i> </i><span style="font-style: italic;">The Blythes Are Quoted) </span>mam do autorki nieco inny stosunek<span style="font-style: italic;">. </span>Wiem już, że swoimi powieściami próbowała nieco zaczarować rzeczywistość, która zapewne nie była dla niej zbyt wesoła. Ale cóż - dobrze, że miała swoje pisarstwo, które zapewne nieraz wyciągało ją z dołka.<span style="font-style: italic;"></span><br />
<span style="font-style: italic;"><br /></span>
A teraz udaję się "na spoczynek" z książką i będzie to zapewne jedna z powieści Camilleriego, którego również uwielbiam.<span style="font-style: italic;"><br /></span>Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-64239717327061761432016-02-03T19:10:00.000+01:002016-02-03T19:10:36.987+01:00Raz do roku...Raz do roku mogę coś napisać, prawda? Nawet gdy często zapominam, że stworzyłam także i tego bloga. Nie jestem wytrwała w pisaniu, ale w czytaniu za to bardzo. Jak dotąd, od 1 stycznia 2016, mam na koncie chyba 14 książek. Tak, wiem, to nie jest normalne. Skala nałogu trochę mnie przeraża. Ale może nie jest to ten najgorszy z możliwych...<br />
Oczywiście nie napiszę już, co przeczytałam ostatnio, bo jest tego wiele. Wspomnę jednak o serii poleconej mi przez użytkowniczkę pewnego forum, a mianowicie o kryminałach Katarzyny Puzyńskiej o Lipowie - fikcyjnej, choć mającej swój prawdziwy odpowiednik miejscowości nad jeziorem Bachotek. Bohaterami powieści są tamtejsi policjanci oraz ich koledzy (i koleżanki) z Brodnicy, a także co najmniej kilka innych osób z bliskiego otoczenia, w tym Weronika Nowakowska, która wydaje się być wzorowana na postaci Eriki Falck z powieści <span class="st">Camilli Läckberg. Podobieństwo tych powieści na tym się nie kończy. Młody policjant (Daniel Podgórski) wraz z ekipą, małe, hermetyczne środowisko, trudno nie doszukiwać się podobieństw. Mimo to trudno mi uczynić z tego zarzut, ponieważ z tomu na tom coraz bardziej przywiązuję się do bohaterów, a klimat "polskiego piekiełka" nie jest tak duszny, jak np. u Katarzyny Bondy. Tak więc spokojnie zarywałam noce, nie mogąc się oderwać bez dowiedzenia się, co było dalej.</span><br />
<span class="st">Jedna rzecz mnie drażni - jest to uparte powtarzanie tych samych nazw własnych czy tytułowanie kogoś za każdym razem "młodszym aspirantem" tudzież "starszym sierżantem", oczywiście z dodatkiem pełnego imienia i nazwiska, mimo że są to osoby dobrze nam już znane i doskonale wiemy, o kogo chodzi. Tak jak wtedy, gdy zamieszka obok mnie doktor habilitowany Rafał Sikora, to nie będę za każdym razem, zwracając się do męża, mówić, że spotkałam doktora habilitowanego Rafała Sikorę, tylko wspomnę, że spotkałam "doktora" albo "Sikorę", albo wręcz sąsiada spod ósemki, tak i tutaj można było sobie to darować. To nie zmniejsza mojej sympatii do autorki i jej bohaterów, ale zubaża język, mimo że wydłuża tekst (a książki są grube, choć to akurat dobrze z mojej perspektywy).</span><br />
<span class="st">Z innych moich odkryć - Ann Cleeves i jej seria o Verze Stanhope. Gruba, nieatrakcyjna, burkliwa policjantka, wymyślona jako przeciwwaga dla szczupłych, pięknych i wysportowanych skandynawskich śledczych, ma coś, co znajduję chyba tylko w angielskich kryminałach. Nigdy nie umiem uchwycić specyfiki literatury z danego kręgu kulturowego, ale niewątpliwie da się to zauważyć.</span><br />
<span class="st">A teraz waham się, czy czekać, być może kilka miesięcy, na <i>Żniwa zła </i>Roberta Galbraitha alias J.K. Rowling (zapisałam się do kolejki w bibliotece), czy się złamać i kupić. Muszę to jeszcze przemyśleć, bo a nuż starczy mi cierpliwości.</span><br />
<h1 class="firstHeading" id="firstHeading" lang="pl">
<br /></h1>
<span class="st"> </span><br />
<span class="st"><br /></span>Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-33364451962298411872015-08-13T22:30:00.000+02:002015-08-13T22:30:28.434+02:00Wspomnienia marnej blogerki....Otóż pamiętam ciągle, jaki miał być następny wpis na blogu - a widać, że ten poprzedni znalazł się tutaj w lipcu 2014 roku, czyli ponad rok temu. Ponieważ zaś latem kryminały jakoś mi "nie wchodzą" (wywołują przygnębienie zamiast frajdy), to zazwyczaj sięgam po jakąś przypadkową odtrutkę. A tą odtrutką wtedy była powieść Jude Deveraux, autorki dużej liczby, jak się potem przekonałam, dość okropnych romansów. Jednak widocznie musi być ona obdarzona pewną dozą talentu, skoro o książce <i>Dzikie orchidee </i>napisałam tak (na portalu <a href="http://lubimyczytac.pl/" target="_blank">Lubimy Czytać</a>):<br />
<blockquote class="tr_bq">
Książka ociera się o kicz, ale... jest cudna. Zachwyciła mnie humorem, świeżością, intensywnością przekazywanych uczuć i emocji.<br />
Opowieść jest prosta - owdowiały pisarz w średnim wieku i młoda
dziewczyna, która po nieudanej próbie wyjścia za mąż zastaje jego
asystentką i wyjeżdża wraz z nim do miejscowości, w której spędziła
część dzieciństwa, aby zbadać historię o diable, która ma się stać kanwą
nowej powieści. Na miejscu okazuje się, że mieszkańcy miasteczka pilnie
strzegą swoich tajemnic, a na dziewczynę i pisarza spada mnóstwo
kłopotów i nieoczekiwanych zdarzeń. </blockquote>
Temat ten krążył mi po głowie zwłaszcza po tym, jak ostatnio przejrzałam na stronie Polityki listę <a href="http://www.polityka.pl/galerie/1628857,1,20-najlepszych-ksiazek-xxi-wieku--wedlug-bbc.read" target="_blank">20 najlepszych książek XXI wieku wg BBC</a>. Momentalnie przypomniał mi się fragment z <i>Dzikich orchidei</i>, w którym bohaterka tłumaczy komuś, czy się różni książka, która otrzymała nagrodę Pulitzera, od tej, która jej nie dostanie. W skrócie - chodzi o to, żeby pisać o rzeczach zwykłych i powszechnych w sposób tak zawoalowany, żeby wydawały się czymś innym niż są. Tutaj się przyznam, że nie czytałam żadnej z książek wymienionych na tej liście. Paru autorów gdzieś tam wpadło mi w oko i tyle.<br />
W każdym razie z książek wymienionej autorki (tzn. Jude Deveraux) przeczytałam jeszcze: <i>Drzewo morwy</i>, <i>Życie raz jeszcze</i> i <i>Słodki kłamca</i>. Dwie pierwsze można spokojnie "spożyć", trzeciej nie polecam, banał pogania kicz, kicz pogania banał. Czyli piękni, młodzi i bogaci kochają się na zabój, ale jedno udaje Kopciuszka.<br />
Tak więc wieczorną porą, podczas upałów stulecia, największych w moim życiu, bo najdłużej trwających, dodaję po ponad roku nowy wpis - kto by pomyślał...Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-20523839015582420552014-07-08T09:48:00.000+02:002014-07-08T09:48:26.480+02:00Moja uczta, czyli "Syn" i "Dom na końcu świata"Dwie ostatnio przeczytane przeze mnie książki to te z gatunku naj, naj, najulubieńszych. Był to "nowy <span class="st">Nesbø", czyli powieść <i>Syn</i> (tym razem niestety bez Harry'ego) oraz już jedenasty tom z serii o Eriku Winterze autorstwa </span><span class="st">Åke Edwardsona.</span><br />
<span class="st">Po namyślę stwierdzam, że <i>Syn</i> mnie nieco rozczarował, nie chodzi o sam fakt, że jest to książka spoza mojego ulubionego cyklu, lecz o taką pewną schematyczność, przewidywalność. Ale mimo to jest to jedna z pozycji, po której miałam "czytelniczego kaca", czyli ciężko było mi się zabrać za coś innego, być może gorszego (jak się okazało, Olle Lönnaeus i jego <i>Jedyna prawda</i> rzeczywiście nie byli w moim guście).</span><br />
<span class="st">Żeby się niepotrzebnie nie produkować na nowo, wklejam swoją własną recenzję opublikowaną na moim ulubionym portalu książkowym, czyli Lubimy Czytać:</span><br />
<blockquote class="tr_bq">
Książka idealna do zaspokojenia głodu czytelniczego fanów i fanatyków
skandynawskich kryminałów. Nawet nie wiem, jak teraz przeskoczę do
czegoś innego. Ale mimo wszystko nieco schematyczna, bo dość szybko
domyślałam się, co się stanie z jednym z głównych bohaterów. Los innego
nieco mnie zaskoczył, bo Nesbo lubi zabijać tych, do których się
czytelnik przywiązał czy przyzwyczaił.<br />
Oslo wyłaniające się z książek autora jest miastem mrocznym, pełnym
narkotyków i gangsterów kontrolujących ich rynek. Tu nie jest inaczej.
Historia zaczyna się więzieniu, gdzie odsiaduje wyrok pewien młody
mężczyzna uzależniony od heroiny. Mimo że nie podejmuje żadnych prób
wyjścia z nałogu, pewnego dnia otrzymuje informację, która staje się
impulsem do ucieczki z więzienia i rozpoczęcia serii aktów zemsty na
ludziach, którzy przyczynili się do śmierci jego ojca. Sonny, czyli
tytułowy Syn, nie jest postacią jednoznaczną. Zabija, ale nie robi tego
dla chorej przyjemności, zabija, bo czuje, że jest taka konieczność. Dla
ludzi, których nie uważa za wrogów, wydaje się mieć dość ciepłe
uczucia. A nawet zakochuje się. Heroinista, który sam rzuca narkotyki,
działa w sposób przemyślany i planowy, któremu nie zadrży ręka i który
się zakochał - to trochę zahacza o science-fiction, ale dobrze, nie
czepiam się. wszak uwielbiam książki Nesbo.<br />
Warto wspomnieć też o innej osobie, tej z drugiej strony barykady - jest
to Simon Kefas, policjant, który ściga Sonny'ego, a także uczestniczy w
śledztwach dotyczących jego ofiar. Sonny nie jest mu obcy, gdyż jest
synem jego przyjaciela, nieżyjącego policjanta Aba. Wraz z trzecim
policjantem, Pontiusem, tworzyli grupę przyjaciół zwaną trojką. Do
czasu, gdy Simon popadł w uzależnienie od hazardu, a Ab popełnił
samobójstwo. Jak się okazuje, prawda wyglądała nieco inaczej i od tego
zaczęła się cała historia. Ale o tym już w książce.</blockquote>
I to by było na tyle o Nesb<span class="st">ø tym razem. Teraz pora na pomidora... tzn. Edwardsona. Tu jest dużo lepiej, bo bardzo lubię tego autora. Zanim sięgnęłam po pierwszą jego powieść, naczytałam się niepochlebnych recenzji i z dużym oporem brałam się do czytania, a okazało się, że klimat tych książek jest bardzo w moim guście. Tak było i tym razem. A teraz kolejna wklejka recenzji:</span><br />
<blockquote class="tr_bq">
Uczta dla wielbicieli Edwardsona i Erika Wintera.<br />
Tym razem Erik wraca do Szwecji po 2 latach pobytu w Hiszpanii, po
ciężkiej traumie, jaką przeżył. I znów zajmuje się "najgorszą sprawą" w
swojej karierze. Tym razem chodzi o zabójstwo kobiety i dwojga jej
dzieci. Z nieznanych przyczyn morderca oszczędził trzecie, leżące w
łóżeczku niemowlę, a nawet zadbał o to, żeby miało co jeść i pić, zanim
ktoś odnajdzie zwłoki matki i rodzeństwa.<br />
Tropy rozgałęziają się, różne osoby wydają się być powiązane ze sprawą,
podejrzane, potem jednak niewinne. Człowiek, który kupił od kobiety
szczeniaka, mąż pracujący w innym mieście, sąsiad, roznosiciel gazet i
jego pracujący na czarno zastępca. W końcu były kolega z pracy, a nawet
ojciec. Jeden z mężczyzn jest podobny do Erika Wintera. Sam Erik też w
końcu ucierpi, wpadając wprost w ręce szaleńca. Ale to też jeszcze nie
koniec. Oczywiście samego zakończenia nie zdradzę.<br />
Jest też jeden ważny wątek poza śledztwem - matka Erika, Siv, zapada na
ciężką chorobę i umiera w Marbelli, podobnie jak kilka lat wcześniej
ojciec. Sam Erik cierpi na szumy uszne i nadużywa alkoholu. Ma już 52
lata i zdecydowanie nie jest już najmłodszym komisarzem w kraju,
zwłaszcza że na stanowisku zastąpił go Halders.<br />
Na koniec napiszę, że szczerze polecam tę książkę, zwłaszcza tym, którym przypadły do gustu poprzednie części.</blockquote>
Mam nadzieję, że jeśli ktoś trafi na mojego bloga, to poczuje się choć w minimalnym stopniu zachęcony do wypożyczenia, kupienia, przeczytania którejś z tych książek. A ja czekam na następne nowości. Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-75583591245532030932014-04-24T16:52:00.000+02:002014-04-24T16:52:04.048+02:00Żyję :)I czytam, choć zaniedbałam i tego bloga, i inne. Jest dobry czas na pisanie, a czasem go nie ma. Mimo to nie zaniedbuję pisania opinii na portalu Lubimy Czytać, no bo lubimy, prawda?<br />
Tak. W związku z zamknięciem mojej ukochanej biblioteki z powodu gruntownego i długotrwałego remontu, jestem zmuszona korzystać z 3 różnych filii, co spowodowało u mnie pewną panikę, bo wypożyczam i czytam chyba więcej niż wcześniej. Przy czym okazało się, że to, co mnie interesuje (czyli Szwedzi, Szwedzi w Szwecji i trochę Norwedzy, w Norwegii), jest dostępne w filii najbardziej oddalonej, do której nie dojeżdża ode mnie żaden autobus. Tak więc wyprawa tam zajmuje mi w sumie 2 godziny, które spędzam w większości idąc, a choć jestem naprawdę wprawionym i lubiącym to chodziarzem, to jednak za każdym razem stanowi to dla mnie pewne wyzwanie. No ale przy okazji spalam pewne z 400-500 kcal, więc są też inne korzyści.<br />
A tam same cuda - cała seria Mankella o Wallanderze leży sobie na półce. A ja się tyle naczekałam na rezerwacje w "bibliotece właściwej". No cóż, Mankell już przeczytany (uwielbiam go), ostatnio wpadła mi w ręce Camilla Ceder - polecam, obydwie części: <i>Śmiertelny chłód</i> i <i>Babilon</i>. Choć doprawdy nie wiem, czemu wydawca mami podobieństwem do Camilii Lackberg - że to samo imię? Książki zupełnie odmienne. Mam nadzieję, że będzie kontynuacja.<br />
Oprócz tego wałkuję serię Nessera o inspektorze Gunnarze Barbarottim - też bardzo smakowite, może nieco lepsze niż te o Van Veeterenie, a przede wszystkim dłuższe, co nie zawsze wychodzi im na dobre. Ale i tak pochłaniam. Czymże byłoby moje życie, gdybym nie odkryła skandynawskiej literatury kryminalnej? Powoli zaczynam się też orientować w geografii Szwecji, choć to nie jest moja mocna strona.<br />
Niestety prywatny kryzys finansowy powoduje, że nie mogę dokupić tego, czego w żadnej bibliotece nie ma, a co chciałabym przeczytać - chodzi np. o książkę <i>Uczeń</i> Hjortha i Rosenfeldta, która stanowi drugą część serii. Do trzeciej mam dostęp, jednak bardzo nie lubię mieszać tomów, bo interesują mnie losy głównych bohaterów, a nie tylko prowadzone przez nich sprawy.<br />
Z innej beczki - przeczytałam ostatnio także zachwalaną książkę Jodi Picoult <a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/bez-mojej-zgody-2" target="_blank"><i>Bez mojej zgody</i></a>, moja ocena nie jest jednak specjalnie entuzjastyczna (mimo że książkę czyta się naprawdę dobrze i płynnie). Chyba nie przepadam za tego typu łzawymi historiami, a już na pewno nie tymi prezentowanymi na modłę amerykańską. Aż się prosi, żeby zrobić z tego film, i proszę, jest, z gwiazdorską obsadą (Cameron Diaz, Alec Baldwin). Nie wiem, jak to robią Amerykanie, ale potrafią tworzyć wstrząsające historie, które nie wstrząsają - przynajmniej mnie. Powinnam się zalewać łzami, ale się nie zalewam. Gdyby książka była napisana przez Europejkę, film nakręcony przez Europejczyków, zapewne miałby zupełnie inny wymiar. Może to kwestia zbytniego nastawienia na show, na efekt, a nie na przekazanie czegoś ważnego. Albo nadal jestem uprzedzona. Nie twierdzę, że nie ma dobrych filmów czy książek z USA. Podobały mi się np. <i>Służące</i> - książka, bo filmu nie widziałam. Z filmów - <i>Co gryzie Gilberta Grape'a. </i>Jeden z moich ulubionych filmów w ogóle, z genialną rolą DiCaprio, dużo lepszą niż w <i>Titanicu</i> czy <i>Incepcji</i>. Ale może jestem po prostu niedzisiejsza.<br />
A, byłabym zapomniała w napadzie krytykanctwa - przypadkiem wpadła mi w ręce książka Harlana Cobena (tak, to Amerykanin) <a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/nie-mow-nikomu-11" target="_blank"><i>Nie mów nikomu</i></a>, i było to jeśli nie strzał w 10, to przynajmniej w 7 lub 8. Tak więc może wcale nie jest tak źle, a ja się po prostu jeszcze nie dość poznałam na rzeczy.<br />
No to do następnego napisania, które, miejmy nadzieję, nastąpi.Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-3663118644379266302014-01-09T22:19:00.003+01:002014-01-09T22:19:33.928+01:00Małe podsumowanie, aktualności, planyZaniedbałam tego bloga (i inne) niestety. Byłam chyba za bardzo zajęta tzw. życiem i... czytaniem. Wiem, że element czytanie zawiera się w zbiorze o nazwie życie, tak sobie tylko żartuję.<br />
W 2013 roku przeczytałam ponad 80 książek i to zapewne jest mój rekord w ostatnich latach. Co prawda system biblioteczny spłatał mi figla i nie pokazuje ostatnich 50 wypożyczonych pozycji, lecz tylko 2, a ja troszeczkę zapomniałam o wpisywaniu tytułów do zeszytu, ale i tak udało się mniej więcej policzyć. Po krótkim okresie przesytu wróciłam do współczesnej szwedzkiej literatury kryminalnej, która mnie raz oszałamia i ożywia, a raz rozczarowuje (to drugie dotyczy m.in. książek Leifa GW Perssona). Mimo to zaczęłam nawet rozważać naukę szwedzkiego, ale chyba nie do końca serio. Choć kto wie?<br />
A propos języków... Od początku roku realizuję średnio ambitny, ale długoterminowy plan "przerabiania" książek, które średnio mnie fascynują, ale są mi do pewnego stopnia potrzebne, i które chciałabym znać. Jest to <i><a href="http://www.matras.pl/jezyk-czeski-od-a-do-z-repetytorium-gramatyka-cwiczenia-tabele-odmian.html" target="_blank">Język czeski od A do Z</a> </i>- książka, która nie do końca przypadła mi do gustu, ponieważ jest napisana dość niechlujnie, co nawet ja, jako laik widzę, poza tym operuje pojęciami, które nie są w niej wyjaśnione, a niekoniecznie muszą być znane osobie, która nie jest polonistą czy językoznawcą lub też, tak jak ja, skończyła szkołę dawno, dawno temu. Mimo to czegoś na pewno można się z tej pozycji dowiedzieć, a uzupełniać tę wiedzę zamierzam już z innych źródeł.<br />
Druga moja lektura to <i><a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/54205/polszczyzna-na-co-dzien" target="_blank">Polszczyzna na co dzień</a></i> - tzw. cegła, pełna pojęć, o których czytam po raz pierwszy w życiu, ale nie jest mi z tym jakoś szczególnie źle. Co prawda nie dotarłam jeszcze do głównego celu - poradnika redaktora (co jest mi potrzebne do pracy) - lecz już czuję się jakby lepiej wykształcona (to też taki mały żart). Książka jest dla odmiany napisana z zachowaniem należytej staranności i wiem, że nie muszę się obawiać, że informacje w niej zawarte mijają się z prawdą.<br />
Jak już skończę te dwie książki, przeplatane lżejszą lekturą, to być może zabiorę się za podręczniki do nauki niemieckiego, angielskiego i włoskiego, które również posiadam, lecz na razie kurzą się na półce. Zapewne zacznę od niemieckiego, żeby następnym razem (o ile nastąpi) w Wiedniu nie czuć się jak kompletna niemota (ach ta szkolna nauka języków, nic z niej nie zostało).<br />
A tak poza tym to do końca listopada zamykają moją ukochaną bibliotekę i będę zmuszona do korzystania z gorzej zaopatrzonych filii oraz, oczywiście, zakupów. I co tu robić? :)<br />
<br />
<i><br /></i>Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-7338363509323273662013-11-15T21:23:00.000+01:002013-11-15T21:23:10.803+01:00"Policja" - nowa powieść Jo NesbøŻeby się nie powtarzać i nie męczyć pisaniem dwa razy tego samego, ośmielę się zacytować moją własną opinię, zamieszczoną wcześniej na portalu Lubimy Czytać:<br />
<blockquote class="tr_bq">
"Poczuł fizyczny ucisk kul, które trafiły go w środek piersi. Odrzut
lekko uniósł lufę i trzecia kula uderzyła go w głowę. Upadł. Pod nim
była ciemność. Zapadał się w nią. Pochłonęła go, otulając chłodzącą,
pozbawioną bólu nicością. Nareszcie, pomyślał.I to była ostatnia myśl
Harry'ego Hole. Nareszcie był wolny".<br />
To jeden z ostatnich fragmentów powieści "Upiory", która pozostawiła we
mnie jedynie minimalną wątpliwość i zarazem nadzieję, że Harry nie
zginął i seria będzie kontynuowana. W wywiadzie z lipca 2012 roku Jo
Nesbø mówi bowiem, że jeśli Harry umrze, to już na pewno nie ożyje.<br />
Tymczasem nadszedł październik 2013 roku i ze zdziwieniem odkryłam na
wystawie księgarni książkę "Policja", po czym weszłam do środka i
upewniwszy się, że dotyczy interesującej mnie postaci, dokonałam
spontanicznego zakupu. Z trudem dokończywszy poprzednią lekturę zabrałam
się do pochłaniania. Początkowo miałam mieszane odczucia. Harry jakoś
zbyt lekko się wywinął, Oleg okazał się nie aż tak zły, jak wydawał się w
"Upiorach", a najmroczniejszy z mrocznych klimatów tamtej powieści
tutaj uległ zdecydowanemu ociepleniu. Ale po kolei. W zamkniętym
skrzydle szpitala w Oslo, pod nadzorem policjantów, leży w śpiączce
świadek - tak wysoki, że trzeba było dla niego zamówić specjalne łóżko. I
mimo że już w prologu autor sugeruje, że Harry żyje i ma się nieźle, to
ja daję się zmylić i wciąż nie jestem pewna, czy owym pacjentem jest
Harry czy ktoś inny. Także gdy ten człowiek umiera (jak się okazuje, nie
jest to śmierć naturalna) i na pogrzebie pojawia się zaledwie kilku
zasmuconych śledczych - o kogo mogłoby więc chodzić? Wszystko jednak
wyjaśnia się, gdy brak postępu w śledztwie dotyczącym morderstw
popełnianych na policjantach każe Katrine Bratt zwrócić się o pomoc do
wykładowcy szkoły policyjnej. Tak, wykładowcą okazuje się być Harry. I
tak Harry zostaje zatrudniony jako konsultant w tajnej grupie
spotykającej się w Kotłowni i zaczyna robić to, co wychodzi mu
najlepiej.<br />
Autor wielokrotnie zwodzi i śledczych, i czytelnika, podsuwając fałszywe
tropy i sugerując sprawców, którzy jednak okazują się nie być tymi
właściwymi, mimo że wszystko składa się w logiczną całość. Chwilami
napięcie było tak duże, że wyprzedzałam akcję, przeglądając kilka
następnych stron, aby się dowiedzieć, czy dana osoba przeżyła. Niestety
tradycji stało się zadość i Nesbø uśmiercił jedną z głównych bohaterek.
Są w powieściach i filmach takie osoby, które "powinny" być uratowane,
bo tworzą dużą część fabuły i obsady. Ale być może to, iż autor nie
podąża za oczekiwaniem czytelnika w tej kwestii, w dużej mierze decyduje
o jakości tych książek. Giną ci kochani, potrzebni, a tylko Harry wciąż
żyje. Zakończenie sugeruje wyraźnie, że ma też spore szanse, by pojawić
się w kolejnej części. Nie wiem, jak długo autor zamierza jeszcze
kontynuować tę serię - z pozycji czytelniczki oczywiście chciałabym, aby
jak najdłużej, ale zdaję sobie sprawę, że każdy motyw i bohater
powieściowy z czasem się w pewnym sensie zużywa, bo ile jeszcze
nieszczęść może znieść, ile morderstw wyjaśnić, ile razy prawie umrzeć i
prawie zmartwychwstać?
</blockquote>
Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-54787553472914047072013-10-09T19:22:00.001+02:002013-10-09T19:22:47.062+02:00"Trzy sekundy" - Anders Roslund, Börge HellströmJest to moje pierwsze zetknięcie z tymi autorami, ale już wiem, że nie ostatnie, bo następna książka już czeka na swoją kolej. <i>Trzy sekundy</i> wpadły mi w ręce przypadkiem, podczas poszukiwań czegoś odpowiednio smakowitego, a jednocześnie zajmującego czas oczekiwania na kolejną książkę z serii o <a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/ake-edwardson" target="_blank">Eriku Winterze</a>. I tak, po początkowej męce, która chyba w dużej mierze wynikała z tego, że nie mogłam zrozumieć, kim jest Paula i dlaczego jest nią mężczyzna o imieniu Piet (myślałam, że chodzi o jakieś problemy z tożsamością płciową, ale okazało się, że tajni agenci jako pseudonimy noszą żeńskie imiona, agentki - męskie), ale jak już załapałam i się wciągnęłam, to trudno było się oderwać. Żeby nie produkować po raz drugi tego samego, zacytuję mój wpis z portalu <a href="http://www.lubimyczytac.pl/" target="_blank">Lubimy Czytać</a> dotyczący tej właśnie książki:<br />
<blockquote class="tr_bq">
Warto zaznaczyć, że autorzy (co już samo w obie jest niezwykłe, bo jest
ich dwóch i raczej nie są spokrewnieni) bardzo starannie przygotowali
tekst od strony merytorycznej, konsultując go z wieloma specjalistami.
Tak więc mimo tego, że książka opowiada zdarzenia fikcyjne, zawiera też
spore ziarno prawdy na temat szwedzkiego (i zapewne nie tylko)
więziennictwa.<br />
Co do treści - jest to opowieść o "wtyczce", która ma rozpracować i
rozbić od środka mafię narkotykową, próbującą za jego pośrednictwem
przejąć handel w więzieniu. Piet Hoffmann, znany też pod pseudonimem
Paula, zyskuje nową historię i tożsamość groźnego przestępcy, którym w
rzeczywistości nie jest. Ma co prawda na sumieniu kilka przewinień, ale
nie są one tak ciężkie, jak sugerują jego akta. Oprócz tego ma ukochaną
żonę i dwóch małych synków. Żona nie wie o niczym. Pewnego dnia jednak
musi skonfrontować się z faktem, że Piet trafia do więzienia, a ona sama
także wkrótce zmuszona będzie do ucieczki, o ile współwięźniowie
dowiedzą się, że Paula jest wtyczką. Tak się niestety dzieje, co jest
"zasługą" osób, dla których pracuje - tych z najwyższych kręgów władzy. I
tu zaczyna się prawdziwy dramat. Trudno opisać wszystko, ponieważ
książka zawiera wiele wątków, w które trzeba samodzielnie się zagłębić.
Myślę, że warto i polecam.</blockquote>
Zdaje się, że tym razem nie wyszło mi wstrzelenie się w odpowiednią kolejność czytania, ale teraz pora na <a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/74787/dziewczyna-ktora-chciala-sie-zemscic" target="_blank"><i>Dziewczynę, która chciała się zemścić</i></a>. Oczywiście po Edwardsonie.<br />
Na koniec ze smutkiem muszę wspomnieć o fakcie odejścia Joanny Chmielewskiej, którą odkryłam co prawda późno, lecz z radością i której jestem wdzięczna za miłość do kotów, pyzy z soczewicą i <i>Lesia</i>.Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-57854591687886120472013-09-14T23:10:00.000+02:002013-09-14T23:10:03.032+02:00Witam po przerwieNie, wcale nie porzuciłam pisania ani tym bardziej czytania - to wciąż wręcz sól mojego istnienia. Tylko nie miałam być może weny, być może nastroju, a być może po prostu za dużo zajęć "komputerowych", podczas gdy pogoda zachęcała do przebywania raczej na zewnątrz, niż przy biurku.<br />
Przez ten czas udało mi się pochłonąć całkiem spora dawkę literatury skandynawskiej (a jakże), w tym mojego ulubionego już poniekąd Edwardsona, piszącego o zawirowaniach zawodowo-osobistych Erika Wintera. Kupiłam też i przeczytałam <i>Anię z Wyspy Księcia Edwarda</i>, przy czym pozwolę sobie tu zacytować własną recenzję z portalu <a href="http://lubimyczytac.pl/" target="_blank">Lubimy Czytać</a>:<br />
<blockquote class="tr_bq">
Przeczytałam tę książkę z sentymentu odwiecznego do Ani, należy się jej
też parę słów komentarza. To właściwie nie powieść, lecz zbiór
opowiadań, które zawsze zahaczają w jakiś sposób o rodzinę Blythe'ów,
Złoty Brzeg czy wioskę Glen St. Mary. Wszystko to przeplatane jest
wieczorkami poezji, podczas których Ania czyta rodzinie wiersze swoje i
nieżyjącego już Waltera (Walter zginął podczas I wojny światowej).<br />
O ile wcześniejsze opowieści o Ani niosą ze sobą sporą dawkę optymizmu i
wiary w ludzi, tak ta pozycja jest nieco inna. Bardziej mroczna,
rozwijająca tematy, o których autorka nie odważyła się wcześniej pisać
wprost (np. cudzołóstwo, nienawiść, zemsta, niechciane ciąże, nieślubne i
niekochane dzieci). Książka jest opatrzona posłowiem, które wyjaśnia po
trosze stan ducha Lucy Maud Montgomery podczas jej pisania, a może w
ogóle klimat, w jakim żyła, a nie było to najwyraźniej życie szczęśliwe.
Pojawia się też przypuszczenie, że koniec jej życia nastąpił wskutek
celowego przedawkowania leków. Depresyjne motywy znajdujemy przecież nie
tylko w książce kończącej cykl o Ani, ale także w <i>Emilkach</i> czy <i>Błękitnym Zamku</i>. Jeśli bowiem komuś wydaje się, że L. M. Montgomery
pisała takie sobie wesołe opowiastki o pruderyjnych dziewczętach, to
znaczy, że nieszczególnie się w tę twórczość wgłębił.<br />
Wracając do <i>Ani z Wyspy Księcia Edwarda</i> - autorka nie uśmierca już
żadnego z głównych bohaterów, nawet starej Zuzanny Baker, lecz
dowiadujemy się, że Ania rzeczywiście została babcią - jej wnukami są
m.in. Walter i Gilbert.<br />
Minus za tłumaczenie - jestem przywiązana do starej wersji, więc imiona
typu "Josie" Pye czy "Kuba" Blythe wywoływały u mnie konsternację, gdyż
nie mogłam się od razu zorientować, o kim mowa.</blockquote>
Na fali powrotu sentymentu do książek tej pisarki wypożyczyłam <i>Jankę z Latarniowego Wzgórza </i>i właśnie jestem w połowie - podoba mi się, zawiera pogodę typową dla L.M. Montgomery, nie stroniąc jednak od ciemnych i bolesnych stron życia. Ja wiem, że być może nie jest to literatura dla dorosłych, ale mimo to chcę ją poznać. Nie wiem, jak to się stało, że dotąd nie wpadła mi w ręce.<br />
Pozdrawiam zabłąkanych czytelników, zwłaszcza że rzadko tu ktokolwiek zagląda.Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-14176196922901997942013-07-15T22:09:00.000+02:002013-07-15T22:09:12.449+02:00Claire Calman<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcNqJ50Q6bRV44WHmrTs3Q3v79TeouHHZUntmy0si6aawbraikiZInzWdqLQUosVpTRA_-t9x_5ULK50qHetyhvWigb8GQg31a-9M8sLSamncxpXUCXhy2rECC7I4-tAkFiy9BlPY0mn90/s1600/SAM_2173.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcNqJ50Q6bRV44WHmrTs3Q3v79TeouHHZUntmy0si6aawbraikiZInzWdqLQUosVpTRA_-t9x_5ULK50qHetyhvWigb8GQg31a-9M8sLSamncxpXUCXhy2rECC7I4-tAkFiy9BlPY0mn90/s320/SAM_2173.JPG" width="213" /></a></div>
Dziś chciałabym napisać o dwóch ostatnio przeze mnie przeczytanych babskich czytadłach, ściśle mówiąc wręcz romansach, ale takich fajnych, przyjemnych w pochłanianiu, głównie ze względu na sympatycznych bohaterów - zwyczajnych ludzi z wadami, ponoszących porażki, popełniających błędy.<br />
Dlaczego akurat taka literatura? Ano dlatego że w ostatnich miesiącach pochłonęłam ogromną liczbę skandynawskich kryminałów i powoli czułam, że robi mi się "coś z głową", co przypieczętował jeszcze Murakami (który oczywiście nie jest Skandynawem) swoją przedziwną i niezbyt dla mnie apetyczną książką <a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/kronika-ptaka-nakrecacza" target="_blank"><i>Kronika ptaka nakręcacza</i></a>. Przy okazji zauważyłam, że Haruki Murakami posiada zarówno zagorzałych fanów, jak i czytelników, którzy sięgnąwszy po jedną powieść stwierdzili, że naprawdę nic w niej nadzwyczajnego nie widzą i że nie wiedzą, o co ten cały szum. No cóż, może stąd się bierze sukces? Ja w każdym razie powalona na kolana nie jestem.<br />
Wracając do Claire Calman - na pierwszy rzut poszła książka <i><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/w-moim-stylu" target="_blank">W moim stylu</a></i>. Jest to historia młodej kobiety, która za narzeczonego ma niesamowicie porządnego, poukładanego, zapewniającego oparcie pewne jak skała Stephena (koniecznie przez "ph"), jest jednak małe ale, z którego Georgia nie do końca zdaje sobie sprawę, choć zawodowo zajmuje się pomaganiem ludziom w kryzysach, także, a może głównie, partnerskich (małżeńskich?). No ale jak wiadomo, najciemniej jest u szewca pod latarnią czy jak to szło...<br />
Spokojnie, znajdzie się ktoś, kto obudzi Georgię z letargu, jak przystało na dobry romans z happy endem. Tymczasem musi się ona zmierzyć zarówno ze swoją przeszłością (a szczególnie wpływającą niemal na wszystko śmiercią matki), jak i własną osobowością, rozpaczliwie wręcz potrzebującą stabilności i poczucia bezpieczeństwa. Zrobi to oczywiście nie bez oporu.<br />
Bohaterką drugiej powieści, <i>"Kocham" to przeklęte słowo</i> jest Bella, oficjalnie dyrektor kreatywny w agencji rekalowej, a tak naprawdę ciągle niespełniona artystka (dokładniej malarka). Jakiś czas po śmierci partnera Patricka Bella postanawia zmienić swoje
życie - kupuje dom, wyprowadza się do innego miasta, zmienia pracę.
Niemal cały świat oczekuje od niej znalezienia "tego jedynego", lecz
Bella nie potrafi zapomnieć o przeszłości, wspomnienia nie dają jej
spokoju. Ale życie toczy się dalej i poznaje mężczyznę, którego nazywa
"Sprężynkiem" ze względu na specyficzne, kręcone i odstające na
wszystkie strony włosy. Pojawia się szansa na bycie szczęśliwą ponownie,
lecz Bella nadal nie potrafi poradzić sobie z pewną tajemnicą, którą
skrywa przed bliskimi, rodziną Patricka, a nawet w pewnym sensie samą
sobą. Nic się nie zmieni, póki o tym komuś nie powie. Książka potrafi wycisnąć kilka łez co wrażliwszym osobom i zdenerwować te, które nie przepadają za nadmiernie długimi scenami miłosnymi (czyli mnie).<br />
Podsumowując: chcesz się odstresować, potrzebujesz czegoś dobrego, lecz lekkiego na plażę, chcesz odreagować nieudany związek, nie wymiotujesz na myśl o przeczytaniu romansu - czytaj powieści Claire Calman. W innym wypadku polecam inne lektury.<br />
Tak w ogóle przyszła mi na myśl też inna refleksja dotycząca tego typu książek, zastanawiałam się mianowicie, czy nie są one w pewien sposób szkodliwe. No bo czytasz sobie, jak to jedna i druga kobieta znajduje tego jedynego, jak się rozumieją bez słów, jak nie wychodzą niemal z łóżka, jak od pierwszych dni znają się jak jakieś łyse konie, i zaczynasz się zastanawiać, czy przypadkiem twój związek nie jest beznadziejny, no bo on nie odgaduje twoich myśli, śniadania nie tylko nie przyniesie do łóżka, ale w ogóle nie umie go zrobić i nie wie nawet, jak wyglądają margerytki, i czy to kwiaty, czy może ciastka? Po dużej dawce tego typu literatury może się zrobić nieco dziwnie, a jak wiadomo, nadmiar nawet dobrych rzeczy szkodzi, więc trzeba próbować ciągle czegoś nowego. Tak a propos, to zawsze myślałam, że romanse czytają głównie kobiety w średnim wieku lub trochę młodsze, niespełnione w miłości. No i masz ci los, sama czytam. Jeszcze mi zaszkodzi.<br />
Tym optymistycznym akcentem na dziś zakończę ;)Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-74685274444245784902013-06-25T11:07:00.000+02:002013-06-25T11:09:30.616+02:00Izabela Sowa "Świat szeroko zamknięty"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy5CBir4ummRs-kSMG3lCe3_nXpgxphiTnMWMuFDfZuIlSjuWSmfWGbFeN-8PgaN2MUcjqugNb7RD7KnpEePgQYTVCyeLDqd6pABKqLGK2uNz1NMfV_Qh5aP1CLDS3NfYe49DZPnrJjI9g/s1600/PICT0002.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy5CBir4ummRs-kSMG3lCe3_nXpgxphiTnMWMuFDfZuIlSjuWSmfWGbFeN-8PgaN2MUcjqugNb7RD7KnpEePgQYTVCyeLDqd6pABKqLGK2uNz1NMfV_Qh5aP1CLDS3NfYe49DZPnrJjI9g/s320/PICT0002.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
Po raz pierwszy sięgnęłam po książkę Izabeli Sowy, polskiej, chyba dość popularnej autorki, którą co prawda widziałam gdzieś w tv (i zrobiła na mnie sympatyczne wrażenie), lecz jej tekstów nie czytałam. Tym razem jednak było inaczej, gdyż wpadł mi w ręce <i>Świat szeroko zamknięty</i> i... bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Nie chodzi o zgrabną formę, bo tego się spodziewałam, lecz o głębię refleksji, o spostrzeżenia wykraczające poza to, co się często lansuje w kulturze popularnej, choć zwykły człowiek pewnie w gruncie rzeczy wie, że to nie do końca tak wygląda. Ale karmienie się tego typu papką jest wygodne, można w niej zasnąć na wiele lat, jak to uczyniła po części Emilia, bohaterka książki. Po "ucieczce" (a tak naprawdę śmierci) męża Ziutka grzęźnie już do końca w sztywnym planie tygodnia, wypełnionym stałymi, niezmiernie ważnymi zajęciami, które tak naprawdę nikomu nie są potrzebne, ale skutecznie zabijają myśli i emocje... choć nie do końca. Emilia uwielbia oglądać też seriale (w których "zwykli, szarzy ludzie" noszą zwykłe sweterki za 315 zł) i czyta czasopisma za 1,50, w których odnajduje porady, jak się jednak okazuje, nie do zrealizowania w rzeczywistości (tu dość zabawna, ale i smutna historia z okulistą na NFZ).<br />
Ale Emilii nie udaje się do końca zasnąć, mimo że pozostaje w głębi duszy dobrze ułożoną, dość pruderyjną dziewczyną (choć jest już emerytką) z dobrze wykształconymi mięśniami Kegla - na skutek wieloletniego nawyku siadania wyłącznie na brzegu krzesła, z mocno ściągniętymi pośladkami. Pewnego dnia Emilia tłucze dwie pary okularów, co całkowicie dezorganizuje jej grafik i sprawia, że musi poszukać sobie innego zajęcia. Trochę wbrew sobie zaczyna się otwierać na świat, na własne, zapomniane już emocje, nawiązuje coś w rodzaju przyjaźni z bratankiem męża, lekarzem Bolkiem. Tajemnicza kartka znaleziona w biurku męża staje się nitką, która prowadzi do całkiem nieznanego kłębka...<br />
Choć akcja nie powala tempem, to jednak książka zapada w serce, nie karmi tanim optymizmem, ale podnosi na duchu - a to lubię....Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-56212608424683114682013-06-13T17:56:00.000+02:002013-06-13T17:56:11.291+02:00Brr... "Misery"...<br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimJk8-pEykKkXZ1AOXTD3svj2WmpomEJ2UiMNSJ1rZ_pzX2RLVyPt2OeS0ui_vLTs6MaRGAynnx-ncIoPlloCpWxO-A6qWI5CllgmU60XD2VmFU-abLDEGuUnyMNPPBuqjkikLqimDzmyT/s1600/misery.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimJk8-pEykKkXZ1AOXTD3svj2WmpomEJ2UiMNSJ1rZ_pzX2RLVyPt2OeS0ui_vLTs6MaRGAynnx-ncIoPlloCpWxO-A6qWI5CllgmU60XD2VmFU-abLDEGuUnyMNPPBuqjkikLqimDzmyT/s1600/misery.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/products/show/107495/language:pol" target="_blank"><span style="font-size: small;"><b><i>Misery </i>w księgarni Selkar</b></span></a></td></tr>
</tbody></table>
<i>Misery</i> jest drugą przeczytaną przeze mnie książką Stephena Kinga (po <i>Cmętarzu zwieżąt</i>) i podobnie przerażającą. Tak, wiem, to tylko fikcja literacka, jednak wczuwam się mimowolnie zbyt mocno, do tego stopnia, że starałam się nie czytać przed snem, żeby mi się potem nie śniły zakrwawione siekiery, kości i tym podobne "drobiazgi". Kiedyś tam oglądałam już film nakręcony na podstawie tej powieści, lecz nie przypominam sobie, żeby zrobił na mnie większe wrażenie tego typu - był chyba dobrą zabawą...<br />
A o co w ogóle chodzi? Ano o pisarza, Paula Sheldona, który ulega wypadkowi gdzieś w Górach Skalistych i zostaje znaleziony przez swoją zagorzałą wielbicielkę, Annie Wilkes. Pechowo się składa, że owa kobieta, ex pielęgniarka, jest również "obdarzona" specyficznymi zaburzeniami psychicznymi. Zamyka więc Paula w swoim domu i zmusza do "ożywienia" tytułowej Misery - bohaterki serii romansów, "zabitej" przez pisarza nie bez ulgi w ostatniej części. Sytuacja rozwija się, by w pewnym momencie osiągnąć drastyczny punkt kulminacyjny, który przyprawił mnie o dreszcze, co wcale nie było zabawne ;) Oj, nie wiem, czy jeszcze (lub czy prędko) sięgnę po prozę Kinga, bo okazuje się, że dość mocno "drenuje" mnie psychicznie. Ale miłośnikom horrorów i ćwiartowania zwłok polecam, to naprawdę dobra literatura tego gatunku ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-76826936655295925742013-06-08T11:25:00.000+02:002013-06-08T11:25:28.814+02:00Henning Mankell "Niespokojny człowiek"<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWVP5aUaIGnkAvUM915gMVR4bF7JQmqUshsdeiAnh4Mhs56_-2VQepFSfzHCGjv4834ZIS7_hQGkF17DEhD4ELPSP2Jc0TlvyRu0zxU_CR-G9C3EDvnOeKem0Of8NHzfsabK_TtvXf49jg/s1600/niespokojny-czlowiek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWVP5aUaIGnkAvUM915gMVR4bF7JQmqUshsdeiAnh4Mhs56_-2VQepFSfzHCGjv4834ZIS7_hQGkF17DEhD4ELPSP2Jc0TlvyRu0zxU_CR-G9C3EDvnOeKem0Of8NHzfsabK_TtvXf49jg/s1600/niespokojny-czlowiek.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><b><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/products/show/109410/language:pol" target="_blank"><i>Niespokojny człowiek</i> w księgarni Selkar</a></b></span></td></tr>
</tbody></table>
Coś ty Atenom zrobił Sokratesie, coś ty Wallanderowi zrobił Mankellu... Skończyłam czytać po pierwszej w nocy, bo bardzo chciałam się dowiedzieć, jak to wszystko się skończy (wszystko, czyli jak zakończy się cykl o Wallanderze) i został mi spory niesmak, a wręcz rozzłościłam się na to, co Mankell zrobił Wallanderowi. OK, wiem, że takie jest też życie, że nie każdy ma szczęście dożyć w zdrowiu setki i spokojnie umrzeć we względnym zdrowiu w otoczeniu bliskich, ale miałam nadzieję, że tak na koniec chociaż w powieści Kurt Wallander jeszcze zazna szczęścia, tym czasem twórca zafundował mu samotność i chorobę Alzheimera... Nieładnie, żeby nie powiedzieć bardzo brzydko. Oczywiście - jest to moje zdanie, nikt nie musi się z nim zgadzać. W każdym razie książka zostawiła we mnie ślad, co nie zdarza się zbyt często. Przypomniała mi boleśnie o tym, że wszyscy kiedyś wkroczymy w mrok, a z czasem coraz więcej osób z naszego otoczenia - naszych krewnych, przyjaciół, znajomych - będzie po prostu umierać. Tak, to nieodłączny element życia. W powieści chciałabym jednak zazwyczaj zaznać czegoś innego, pewnie dlatego rzadko czytam poważniejszą literaturę.<br />
A sama książka opowiada historię o zniknięciu rodziców Hansa, partnera Lindy Wallander. Przy okazji poznajemy wnuczkę Kurta Klarę. Słynny policjant, wykorzystując urlop, próbuje dociec, co stało się z teściami Lindy, trafiając przy okazji na trop międzynarodowej afery szpiegowskiej... Oprócz tego przez całą książkę bez przerwy przewijają się kwestie starzenia się, przemijania, samotności, mnóstwo wspomnień i pożegnań. Na koniec, dla czytelnika, to najważniejsze pożegnanie.<br />
Tak, to już koniec.Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-75934772554860893942013-06-05T22:13:00.003+02:002013-06-05T22:13:53.648+02:00Henry James "Portret damy"<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjj04sruug7gGpuqTch8yLuFwZrYXBaNNRFERNDapmvKfKOjfAyskzsxn8JTqC3FSAsnPY8rGJ2wUt6-2dk4Bb0GXUTGD0FMqKwPdAL72HtjDApW_Su5kIWKINC1TbtQzwDFBDA-VPP6zj/s1600/portret-damy-audio.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjj04sruug7gGpuqTch8yLuFwZrYXBaNNRFERNDapmvKfKOjfAyskzsxn8JTqC3FSAsnPY8rGJ2wUt6-2dk4Bb0GXUTGD0FMqKwPdAL72HtjDApW_Su5kIWKINC1TbtQzwDFBDA-VPP6zj/s1600/portret-damy-audio.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><b><span style="font-size: small;"><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/products/show/218682/language:pol" target="_blank">Audiobook <i>Portret damy</i></a></span></b></td></tr>
</tbody></table>
Zanim napiszę o powieści Henry'ego Jamesa, zacytuję kawałek wiersza Leopolda Staffa, który nieodmiennie kojarzy mi się z obecną, czerwcową bądź co bądź pogodą (gdy to piszę, powódź pustoszy sąsiednie Czech i parę innych europejskich krajów):<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="font-size: medium;"></span></i><br />
<div align="JUSTIFY">
<i><span style="font-size: medium;">O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny</span></i></div>
<i><span style="font-size: medium;">
<div align="JUSTIFY">
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,</div>
</span></i><br />
<div align="JUSTIFY">
<i><span style="font-size: medium;">Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...</span></i></div>
<div align="JUSTIFY">
<i><span style="font-size: medium;">Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną</span></i></div>
<div align="JUSTIFY">
<i><span style="font-size: medium;">I światła szarego blask sączy się senny...</span></i></div>
<i><span style="font-size: medium;"><div align="JUSTIFY">
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...</div>
</span></i></blockquote>
Bardzo lubię ten wiersz, mimo że nie należy do radosnych.<br />
Wracając do <i>Portretu</i> <i>damy</i> <i>- </i>książka ta wywołała we mnie mieszane uczucia, podejrzewam, że trzeba się w nią wgryźć co najmniej parokrotnie, żeby wychwycić wszelkie niuanse, lecz nie wiem, czy starczyłoby mi cierpliwości. Dziwnym trafem powieści H. Jamesa przywodzą mi na myśl Jane Austin, z tym że jej książki mają jednak bardziej romansowy, melodramatyczny wydźwięk. Być może wynika to z pewnego podobieństwa warunków społecznych.<br />
Tytułowa dama to Isabel Archer, młoda Amerykanka, która po śmierci rodziców wraz z ciotką przyjeżdża do XIX-wiecznej Anglii, by poznać świat i zdecydować, jak dalej pokierować swym życiem. A jaki najlepszy los może spotkać młodą kobietę? Tak, właśnie zamążpójście, oczywiście z odpowiednim partnerem. Jednak Isabel, młoda osóbka piekielnie inteligentna, oczytana i niezależna, odrzuca oświadczyny dwóch wysoko postawionych i sytuowanych kawalerów, ponieważ chce poznawać świat i nie wie, czy w ogóle kiedykolwiek chce wychodzić za mąż (mimo że nie ma praktycznie żadnych własnych dochodów, co w czasach, gdy możliwości zawodowe kobiet były naprawdę znikome, miało ogromne znaczenie). Realizację planów zdaje się umożliwiać śmierć wuja, który w testamencie, za sprawą namowy ze strony syna Ralpha, zapisuje Isabel spory spadek. Jednak żeby nie było zbyt różowo, kobieta, jakbyśmy to dziś powiedzieli, daje się "wkręcić" i wychodzi za mąż za człowieka, w którego miłość i wyższość nad innymi szczerze wierzy. Rzeczywistość jednak okazuje się okrutna, wystawiając przysięgę małżeńską i charakter Isabel na ciężką próbę...<br />
A dlaczego mam mieszane uczucia? Ano dlatego, że czytanie straszliwie mi się dłużyło, być może odwykłam od tego typu literatury, gdyż ostatnio koncentrowałam się głównie na bardziej współczesnych powieściach. W książce rozbudowana jest warstwa narracyjna, przy pewnym ubóstwie dialogów, akcja nie toczy się zbyt wartko, choć mamy też przeskoki kilkuletnie. No i te 600 stron z okładem! Ale to akurat mi nie przeszkadza, cytując znowu Roberta Górskiego: "Taka gruba, ale mi się podobała".<br />
Na rozluźnienie za to połknęłam <i><a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/35601/odwagi-kate" target="_blank">Odwagi Kate</a> </i>Carrie Kabak - o dziwo, w pewnym sensie jest to książka o podobnej, rzekłabym "małżeńskiej" tematyce - o uwikłaniu w nieszczęśliwy związek, o byciu podporządkowywaną i urabianą przez tzw. bliskich. Lekkie, ale także poważne, myślę, że wiele kobiet znalazłoby w postaci Kate siebie, a w postaci jej matki - swoją matkę - zawsze niezadowoloną z córki i chcącą ją ulepszyć, oczywiście dla jej dobra.<br />
Czy to jest właśnie to, co nazywane bywa "literaturą kobiecą"? :)<br />
<br />
<br />Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-16836927463443879922013-05-20T13:38:00.000+02:002013-05-20T13:38:14.253+02:00Åke Edwardson - "Taniec z aniołem" i "Wołanie z oddali"<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7mkGgjNbumXQdQeV8JOdbPF_2vi97m2OCqF3lzLETMDVnfvYnMMNjErqrbzo5ulJixV5uHvoAKiRKa94be2yIRpAjimn8va1IvVvnFN2sjx1PYuci6Ttm8f03tC81AmKqR9zA7JJ-d2l8/s1600/Taniec-z-aniolem.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7mkGgjNbumXQdQeV8JOdbPF_2vi97m2OCqF3lzLETMDVnfvYnMMNjErqrbzo5ulJixV5uHvoAKiRKa94be2yIRpAjimn8va1IvVvnFN2sjx1PYuci6Ttm8f03tC81AmKqR9zA7JJ-d2l8/s1600/Taniec-z-aniolem.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><b><span style="font-size: small;"><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/taniec-z-aniolem" target="_blank"><i>Taniec z aniołem</i></a> w księgarni Selkar</span></b></td></tr>
</tbody></table>
Nadal wciągam się w skandynawską (a szczególnie szwedzką) literaturę kryminalną i odkrywam nowych autorów i nowe światy. Tym razem na tapecie był Åke Edwardson i jego <a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/taniec-z-aniolem" target="_blank"><i>Taniec z aniołem</i></a> oraz <a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/wolanie-z-oddali" target="_blank"><i>Wołanie z oddali</i></a>. To dwa pierwsze tomy z serii o komisarzu Eriku Winterze. Zanim sięgnęłam po te książki, tradycyjnie poczytałam opinie innych na portalu Lubimy Czytać i zniechęciłam się, dlatego książka (<i>Taniec z aniołem</i>) leżała u mnie dość długo, zanim z niepewnością i oporem się do niej zabrałam. Ale okazuje się, że nie zawsze należy opierać się na opiniach innych (czy też może w ogóle trzeba traktować je właśnie jako opinie, a nie fakty), ponieważ pozytywnie się rozczarowałam. Choć akcja nie była szczególnie wartka, okazała się wystarczająco ciekawa, żeby mnie wciągnąć. Książki Edwardsona mają specyficzny, mroczny, a nawet oniryczny klimat. Atmosfera wydaje się gęsta, mimo że wydarzenia związane ze zbrodnią dzieją się jakby mimochodem, obok wewnętrznych przeżyć Erika. On sam określany jest jako jednostka snobistyczna, nosząca wyłącznie drogie, markowe ciuchy, paląca cygara, lecz także chowająca się za tym "umundurowaniem" i ukrywająca za nim swą osobistą wrażliwość. Powoli, bez pośpiechu, poznajemy też kulisy jego życia prywatnego - związek z pewną lekarką, historię rodziców, którzy wyjechali z kraju, by zamieszkać w Hiszpanii, relacje z siostrą.<br />
Jeśli chodzi o wątki kryminalne, to pierwsza część opowiada o serii brutalnych morderstw dokonanych na młodych mężczyznach w Göteborgu i Londynie. Na podstawie bardzo trudnych do wychwycenia śladów, poszlak udaje się powoli dojść po nitce do kłębka. Winterowi pomaga w tym londyński policjant, z którym udaje mu się nawiązać nieco bliższą relację na gruncie prywatnym.<br />
Natomiast w <i>Wołaniu z oddali</i> Erik jest zmuszony przerwać urlop, by zająć się sprawą zabójstwa młodej kobiety, o której nie wiadomo nic poza tym, że miała dziecko. Ten fakt nie daje komisarzowi spokoju i mimo że śledztwo wydaje się obumierać z braku jakichkolwiek śladów, robi wszystko, by poznać tożsamość kobiety i odnaleźć jej córkę.<br />
Ta druga część co prawda znudziła mnie nieco bardziej, lecz i tak sięgnę po następne - jakie będą, czas pokaże. Uwagę zwracają rozmaite błędy w tekście, np. okropne pomieszanie dat na jednej tylko stronie, gdzie kwiecień parę razy staje się sierpniem i na odwrót. Czy to pomyłka tłumacza, czy błąd w oryginale - korektorzy powinni to byli wyłapać. Zresztą jeśli chodzi o błędy w książkach to dostrzegam ich coraz więcej i nie wydaje mi się, żeby była to kwestia coraz bardziej wprawnego oka. W czytanej teraz przeze mnie książce Mankella <i>Nim nadejdzie mróz</i> dostrzegam także wiele niedoróbek, w tym zmiany imion - np. Gertruda zamieniła się w Gertrud - co zapewne nie jest błędem, lecz uważam, że określony zapis powinien być kontynuowany w kolejnych częściach serii (wcześniej tłumaczką była Halina Thylwe, teraz jest to Ewa Wojciechowska). Podsumowując: chciałabym, żeby wydawcy bardziej się starali i nie żałowali pieniędzy na tłumaczenie, redakcję i korektę. W przeciwieństwie do bloga, książki drukowanej nie da się tak po prostu edytować.<br />
I to tyle narzekania.<br />
<br />Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-28787377394204463572013-05-07T10:59:00.000+02:002013-05-07T10:59:34.808+02:00Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYGx5DHteYoL1QJbwvWrP77f2IoQIBvO8O1avUvjyPWJRobm9H0jl3Rq76nWKArM5X7a7PORkkZ1yXadclD8gIc_aAyL6IGfylA9SBj35Bn3sBEkRQSxNs7-uLjJBpl31pLLFlgWCY0nkd/s1600/stulatek_ktory_wyskoczyl.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYGx5DHteYoL1QJbwvWrP77f2IoQIBvO8O1avUvjyPWJRobm9H0jl3Rq76nWKArM5X7a7PORkkZ1yXadclD8gIc_aAyL6IGfylA9SBj35Bn3sBEkRQSxNs7-uLjJBpl31pLLFlgWCY0nkd/s1600/stulatek_ktory_wyskoczyl.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/stulatek-ktory-wyskoczyl-przez-okno-i-zniknal#!prettyPhoto" target="_blank"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><span style="font-size: small;"><b><i>Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął</i></b> w księgarni Selkar</span></span></a></td></tr>
</tbody></table>
Odpoczywając od Mankella, rozejrzałam się po portalu <a href="http://lubimyczytac.pl/" target="_blank">Lubimy Czytać</a> i trafiłam na entuzjastyczne recenzje książki <i><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/stulatek-ktory-wyskoczyl-przez-okno-i-zniknal#!prettyPhoto" target="_blank">Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął</a></i> autora Jonasa Jonassona, nota bene także Szweda. Mimo że szwedzkie powieści kojarzą mi się głównie z kryminałami (za jakiś czas zapewne mi to przejdzie), a i tę książkę można zakwalifikować w ostateczności do tej kategorii (ze względu na obecność kilku zwłok ludzkich), to tak bym jej nie określiła. Jest to wg mnie powieść przygodowa, przeplatana swobodnie zaaranżowanymi wątkami historycznymi. Spotkamy w niej i Stalina, i Mao, i Einsteina, a także wiele innych znanych postaci.<br />
Tytułowy stulatek, Allan Karlsson, na początku książki jawi się jako zwyczajny staruszek, który dożywa swoich dni w spokojnym domu opieki. Jednak przyjęcie urodzinowe przygotowane przez upiorną siostrę Alice, pełne miejscowych oficjeli, reporterów, z nieodłącznym mdłym tortem to już dla niego za dużo. Dlatego postanawia uciec. Wychodzi przez okno w swoich brązowych obszczykapciach, albowiem zapomina założyć buty i... znika. Znika oczywiście dla innych, bo sam doskonale wie, dokąd się udaje, choć trasa wycieczki nieco wymyka się spod kontroli. Na dworcu poznaje pewnego podejrzanego młodzieńca i zupełnym przypadkiem kradnie mu walizkę. Zawartość walizki oraz dalsze koleje losu niech pozostaną na razie tajemnicą, bo być może ktoś z przechodniów odwiedzających mojego bloga zechce przeczytać całą historię Allana. Będzie lekko i optymistycznie. Wszak co ma być, to będzie i nie ma się czym zamartwiać, prawda? Zwłaszcza gdy ma się sto lat.Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-29534663533169522532013-04-23T11:21:00.002+02:002013-04-23T11:21:43.492+02:00Światowy Dzień KsiążkiDziś <a href="http://www.swiatowydzienksiazki.pl/strona.php?p=1" target="_blank">Światowy Dzień Książki</a>. Dobra okazja do kupowania, z której skorzystałam już wczoraj, kupując w księgarni Matras <a href="http://www.matras.pl/powrot-176555.html" target="_blank"><i>Powrót </i></a>Hakana Nessera - jednego z moich aktualnie ulubionych szwedzkich autorów. Zauważyłam przy okazji, że wiele księgarń - sieciowych, internetowych, a także małych stacjonarnych ma rozmaite obniżki i promocje. I tak np.:<br />
<ul>
<li><a href="http://www.zinamon.pl/oferta/Swiatowy-Dzien-Ksiazki,209">Zinamon.pl</a> - obniżki do 40% aż do 6 maja</li>
<li><a href="http://www.matras.pl/swiatowy-dzien-ksiazki">Matras</a> - 25% na wszystko jeszcze tylko dziś</li>
<li><a href="http://sensus.pl/promocja/194/">Sensus</a> - 20% na wszystko do 28 kwietnia</li>
<li><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/swiatowy-dzien-ksiazki" target="_blank">Selkar</a> - codziennie coś nowego w promocji przez tydzień</li>
<li><a href="http://ksiegarnia.pwn.pl/" target="_blank">PWN</a> - dziś i jutro wysyłka gratis</li>
<li><a href="http://www.gandalf.com.pl/ksiazki/" target="_blank">Gandalf </a>- od 20 do nawet 60% obniżki i o połowę tańsza wysyłka.</li>
</ul>
Wprawne oko pewnie znajdzie więcej okazji, żeby tylko pieniędzy na kupowanie i czasu na czytanie nie zabrakło :)<br />
<br />Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-91532988649912705832013-04-07T19:55:00.001+02:002013-04-07T20:04:11.665+02:00"Mężczyzna, który się uśmiechał" i "Fałszywy trop"<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7eE1QbmvDvvz_Rj80lKU0u1RNminoIcfRCuew_I2Iyzc6QTyOfUoQwfKhg2ktDfz3REs9YaUxCN5XzSB1Z3LUQUdENIiTJt9kud4ChQH9BG2R4tfMk9Km7GY3jimvipBJQV17xDtDK5Vw/s1600/mezczyzna-ktory-sie-usmiechal.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7eE1QbmvDvvz_Rj80lKU0u1RNminoIcfRCuew_I2Iyzc6QTyOfUoQwfKhg2ktDfz3REs9YaUxCN5XzSB1Z3LUQUdENIiTJt9kud4ChQH9BG2R4tfMk9Km7GY3jimvipBJQV17xDtDK5Vw/s1600/mezczyzna-ktory-sie-usmiechal.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><h1 itemprop="name">
<a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/mezczyzna-ktory-sie-usmiechal-2" target="_blank"><i><span style="font-size: small;">Mężczyzna, który się uśmiechał</span></i></a><span style="font-size: small;"><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/mezczyzna-ktory-sie-usmiechal-2" target="_blank"> w księgarni Selkar</a></span></h1>
</td></tr>
</tbody></table>
Czyli kolejne powieści Mankella, które wciągnęły mnie tak, że ach...<br />
Pierwsza z nich, <i>Mężczyzna, który się uśmiechał</i> opowiada o poważnym kryzysie psychicznym (spowodowanym zastrzeleniem człowieka) Kurta Wallandera, który miał zakończyć się rezygnacją z pracy policjanta. Wallander ucieka z Ystad przed wyrzutami sumienia, jednak pewnego dnia odnajduje go stary znajomy, prawnik, którego ojciec niedawno zginął w wypadku samochodowym. Mężczyzna nie wierzy w przypadkowość tego zdarzenia i prosi o pomoc. Wallander nie zgadza się, ale jego decyzję już wkrótce odmieni fakt, że jego rozmówca zostaje zastrzelony przez nieznanych sprawców. Policjant, z trudem adaptując się do nagle zmienionego trybu życia, rzuca się w wir pracy. Sprawa okazuje się o wiele bardziej tajemnicza i skomplikowana, niż można to sobie wyobrazić. Książka trzyma w napięciu aż do końca.<br />
Przy okazji poznajemy kawałek historii Kurta i jego rodziny, w tym ojca, który od wielu lat maluje ten sam krajobraz (z głuszcem lub bez), sprzedając go ludziom, których syn w dzieciństwie nazywał Jedwabnymi Rycerzami. I tu wkrada się mała refleksja na temat stosunków społecznych w ogóle (cytat):<br />
<blockquote class="tr_bq">
Zawsze znajdzie się ktoś wyżej, kto wprost lub pośrednio dyktuje warunki temu, kto jest niżej. Z dzieciństwa pamiętał robotników, jak stali z czapką w ręku, kiedy przechodził ktoś, od kogo zależało ich życie. Myślał o ojcu płaszczącym się przed Jedwabnymi Rycerzami. Uświadomił sobie, że czapka w ręku nadal istnieje, tyle że niewidoczna.</blockquote>
<b>Henning Mankell, <i>Mężczyzna, który się uśmiechał</i>, Warszawa 2008 </b><br />
<br />
Natomiast <i><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/falszywy-trop-3" target="_blank">Fałszywy <span style="font-size: small;">trop</span></a> </i>opowiada o serii makabrycznych mordów dokonywanych na osobach pozornie ze sobą niezwiązanych. Wallander i jego współpracownicy długo błądzą, usiłując odnaleźć te związki. Prawda kryje się przez cały czas gdzieś tuż pod powierzchnią, ale nikt nie ma odwagi w nią uwierzyć. Niewiele brakuje, a jednymi z ofiar staliby się Wallander i jego córka Linda.<br />
Mankell konstruuje swoje powieści w sposób, który przywodzi mi na myśl mojego ukochanego Jo Nesbø. Tak więc jeśli ktoś zna i lubi tego drugiego, a nie zna pierwszego, szczerze polecam. Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-17321822421551702292013-03-27T18:46:00.000+01:002013-03-28T11:08:26.347+01:00Pierwszy raz z Mankellem<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDZ6_EBxGCeMYg0_SG1Cs_57Xp4GbU4MLDBZoMLU-hZaqCPxP7Rm6aEJTErHgaEQXqmMkZksbiqmXSpNen8rNrl3i9wYYoTXsuc96RAOSijkZz15UU8wnY4vFfeBD4n4W0N_lASAlaLEea/s1600/morderca_bez_twarzy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDZ6_EBxGCeMYg0_SG1Cs_57Xp4GbU4MLDBZoMLU-hZaqCPxP7Rm6aEJTErHgaEQXqmMkZksbiqmXSpNen8rNrl3i9wYYoTXsuc96RAOSijkZz15UU8wnY4vFfeBD4n4W0N_lASAlaLEea/s1600/morderca_bez_twarzy.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><b><span style="font-size: small;"><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/morderca-bez-twarzy" target="_blank"><i>Morderca bez twarzy</i></a> w księgarni Selkar</span></b></td></tr>
</tbody></table>
Moja fascynacja kryminałami skandynawskimi nie maleje, ostatnio po raz pierwszy sięgnęłam po książkę Henninga Mankella. Padło na <i>Mordercę bez twarzy</i>. Powieść zaczyna się od wizyty w małej, cichej, zapomnianej wiosce, w której stary rolnik odkrywa brutalne morderstwo w sąsiednim domu. Do akcji wkracza Kurt Wallander - 42-letni policjant, który, aczkolwiek znakomity w swoim fachu, okazuje się życiowo raczej przegrany. Niedawno opuściła go żona, stracił kontakt z córką, ojciec ma początki sklerozy i jest na niego ciągle zirytowany.<br />
W Ystad, w którym toczy się duża część akcji, panuje sucha, bezśnieżna zima. Ta zima szwedzka przypomina mi naszą - długie miesiące ciemności, trochę mrozu, śnieg pojawiający się często dopiero wtedy, gdy już wygląda się wiosny... Oczywiście na północy jest go więcej, ale Ystad leży nad Bałtykiem, na południu. Być może ta ponura atmosfera w jakiś sposób sprawia, że tak bliskie wydają mi się szwedzkie kryminały.<br />
Wracając do Wallandera - to ktoś w typie pracoholika... praca wydaje się stanowić sedno jego życia. Dbanie o siebie, o dietę, o życie rodzinne jest wciąż odkładane na później. Zarwać kilka nocy, by obserwować domniemanego przestępcę lub świadka? Nie ma problemu. Ale czy nie tego spodziewalibyśmy się po policjancie rodem z dobrego kryminału? No właśnie. Niech odda duszę za rozwiązanie zagadki. Tak też się dzieje i tutaj. Dlatego:<br />
<blockquote class="tr_bq">
Zastanawiał się, jak to się dzieje, że praktycznie wszyscy policjanci są rozwiedzeni. Że żony policjantów porzucają swoich mężów. Kiedyś, czytając jakiś kryminał, stwierdził z westchnieniem, że wszędzie jest tak samo źle.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
Policjanci są rozwodnikami. Koniec kropka...</blockquote>
<b>Henning Mankell, <i>Morderca bez twarzy</i>, Warszawa 2006</b><br />
<br />
PS Przez cały czas obawiałam się, że mordercy okażą się Polakami - jako że wielu Polaków wyemigrowało w tym czasie do Szwecji, a śledztwo toczyło się wokół wypowiedzianego przez umierającą kobietę słowa "zagraniczny". Na szczęście mieszkająca w pobliżu polska rodzina okazała się być niewinna i w dodatku przebywała tam całkiem legalnie. Uff.<br />
<br />
<br />Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-30615289052922638542013-03-04T23:01:00.001+01:002013-03-04T23:02:00.772+01:00Donna Leon "Kwestia wiary" i kabaret Hrabi<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEideWTB9_7TNJS9gvOAkzJ9jofujZ4ws276FhmfIEw5v5C_QpXvGo8mnIjG2oPho228aFgwk-YOcykrefnmOWpJqN-oga0IsAha_dzgAz4KCB5T3EXst_tYr_KsSvqgjzVv1WWcgF-X2I42/s1600/kwestia-wiary.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEideWTB9_7TNJS9gvOAkzJ9jofujZ4ws276FhmfIEw5v5C_QpXvGo8mnIjG2oPho228aFgwk-YOcykrefnmOWpJqN-oga0IsAha_dzgAz4KCB5T3EXst_tYr_KsSvqgjzVv1WWcgF-X2I42/s1600/kwestia-wiary.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><b><span style="font-size: small;"><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/products/show/224192/language:pol" target="_blank"><i>Kwestia wiary</i> w księgarni Selkar</a></span></b></td></tr>
</tbody></table>
Całkiem przypadkiem natrafiłam ostatnio na nową, przynajmniej na polskim rynku, książkę Donny Leon <i>Kwestia wiary</i>. Tym razem powieść obraca się wokół dwóch wątków - jeden dotyczy telewizyjnych i innych wróżbitów-oszustów, którzy bazując na znajomości ludzkiej psychiki potrafią zarówno wywnioskować, z czym ma problem dany klient, jak i wyciągnąć od niego niemałe pieniądze; druga sprawa to korupcja w sądzie i wiążące się z tym pośrednio zabójstwo sądowego woźnego.<br />
Ale tak naprawdę wątki kryminalne nie są w książkach Donny Leon najistotniejsze, a im starsza, tym zdaje się bardziej zagłębiać w refleksję na temat włoskiego społeczeństwa, które wydaje mi się niestety pod pewnymi względami bardzo podobne do naszego. Podeprę się cytatem:<br />
<blockquote class="tr_bq">
Skoro sygnalizację świetlną celowo programowano tak, by światła zmieniały się szybciej, niż nakazywało prawo, a policjanci mogli dzielić się dodatkowymi wpływami z mandatów z ludźmi ustawiającymi chronometry, chyba tylko szaleniec uznałby wręczenie policjantowi łapówki za przestępstwo. Skoro mnóstwo ludzi oskarżonych o przestępstwa zasiadało w parlamencie, kto mógłby wierzyć w rządy prawa?</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<b>Donna</b><b> Leon, <i>Kwestia wiary</i>, Noir sur Blanc, Warszawa 2013 </b></blockquote>
Zanim zaczęłam czytać, obawiałam się trochę, że lektura będzie nudniejsza od poprzednich książek tej autorki, gdyż czytając parę nowszych książek Joanny Chmielewskiej, w tym <i>Porwanie</i>, nabrałam negatywnego zdanie o wpływie wieku na umiejętności pisarskie. Wspomniana książka była bowiem w najwyższym stopniu chaotyczna i po prostu nudna, a poczucie humoru, tak charakterystyczne dla Chmielewskiej, gdzieś zanikło. Na szczęście Donna Leon jest jak wino - im starsza, tym lepsza.<br />
<br />
W ostatnich dniach byłam również na genialnym przedstawieniu <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Hrabi" target="_blank">Kabaretu Hrabi</a> pod tytułem <i>Gdy powiesz: TAK. </i>Spodziewałam się co prawda dobrej zabawy, bo bardzo lubię Joannę Kołaczkowską, szczególnie w roli Dorin Owens w <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Spadkobiercy_%28program_telewizyjny%29" target="_blank">Spadkobiercach</a>, lecz tego, że ze śmiechu dostanę skurczu szczęki już nie. Szczerze polecam, warto przygotować sobie drobniaki, żeby rzucić państwu młodym na szczęście. Fragmenty występu i wywiad z artystami można obejrzeć<a href="http://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,22666,hrabi-o-weselu.html" target="_blank"> <b>TUTAJ</b></a><b>.</b> A jeśli ktoś nie lubi oglądać i w ogóle nie lubi kabaretów, to można też poczytać bloga p. Joanny - o, właśnie <b><a href="http://www.blogpartyzancki.pl/" target="_blank">TUTAJ</a></b>. Albo posłuchać.<br />
<br />Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-44250030927391993252013-02-21T10:39:00.000+01:002013-02-21T10:39:47.809+01:00Kampania "Język polski jest ą-ę"Dziś w mediach rozpoczyna się kampania mająca zachęcić Polaków do używania znaków diakrytycznych, które nadają naszemu językowi jego specyficzny charakter. Ponieważ od dawna nie chodzę do szkoły, nie wiem, czy młodzież używa jeszcze "ogonków" w piśmie odręcznym (ani czy w ogóle używa takiego pisma :)), lecz internet aż kipi od tworów bezogonkowych i bezkreskowych. Ludziom się po prostu nie chce, a ja nawet nie wiem, czy to rozumiem, czy nie. W każdym razie ja sama ich, jak widać, używam i gdy czasem zgubię jakąś kropeczkę (najczęściej w wyrazie "też"), odczuwam dyskomfort. Co innego smsy - nie używam polskich znaków, ale ma to swoją genezę - kiedyś po prostu nie było ich w moim telefonie i przywykłam. Teraz są, ale mam też dwa różne typy alfabetu, przy czym z tym z polskimi znakami wiąże się np. brak możliwości użycia "*", więc nadal go nie używam.<br />
Dodam jeszcze, że do zwracania uwagi na takie "drobiazgi" predysponuje mnie również wykonywane na co dzień zajęcie, związane z pracą z tekstem, w związku z czym wytworzyło mi się pewne skrzywienie zawodowe - mój wzrok i umysł stale wyłapują błędy, literówki, podwójne spacje itp. niuanse w książkach, co czasem poważnie utrudnia mi czytanie, gdyż niektórzy wydawcy zdają się nie przywiązywać wagi do jakości drukowanego słowa. Widocznie istotniejsze jest, żeby sprzedać dużo i szybko. "Chomikowe" i inne ściągane za darmo z sieci ebooki także obfitują w błędy, żeby nie powiedzieć, iż są po prostu niechlujne.<br />
Więcej o akcji można przeczytać np. <b><span style="color: #38761d;"><a href="http://muzyka.onet.pl/newsy/pop/jezyk-polski-jest-a-e-posluchaj-polskich-piosenek-,1,5425813,wiadomosc.html" target="_blank">tutaj</a></span></b>. Można również w tym miejscu posłuchać piosenek bez "ą-ę".<br />
A tutaj <span style="color: #38761d;"><b><a href="http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13435469,SMS_bez_ogonkow_zubaza_jezyk_polski__Jezykoznawcy.html" target="_blank">spot</a></b></span> kampanii.<br />
Najśmieszniejsze jest to, że Blogger nie pozwala mi dodać etykiety w postaci "ą-ę" - jawna dyskryminacja języka polskiego :)Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-66490668102376901312013-02-11T12:03:00.002+01:002013-02-11T12:03:47.162+01:00"Fabrykantka aniołków" i "Latarnik"<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe-kzAqZJg4xhLq2KQr4qJBD-orBWC2qOQ4yg_UNQBgRaFQsz7DWCj6WTOW8UbezHLRLaHf9CTTXAiox2IzT1HTOtg9cSM-e4TvbWbb7mQujhQ8j2rzqnOAnDjZh0AaLczaaU7fbCC7anE/s1600/fabrykantka-aniolkow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe-kzAqZJg4xhLq2KQr4qJBD-orBWC2qOQ4yg_UNQBgRaFQsz7DWCj6WTOW8UbezHLRLaHf9CTTXAiox2IzT1HTOtg9cSM-e4TvbWbb7mQujhQ8j2rzqnOAnDjZh0AaLczaaU7fbCC7anE/s1600/fabrykantka-aniolkow.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><i>Fabrykantkę aniołków</i> kupisz np. <a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/fabrykantka-aniolkow#!prettyPhoto" target="_blank">TUTAJ</a></span></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"> </span></td></tr>
</tbody></table>
Przeczytałam niedawno dwie ostatnie książki z serii o Fjällbace - najpierw <i>Latarnika</i>, a potem <i>Fabrykantkę aniołków</i>.<i> </i>W <i>Latarniku </i>autorka kontynuuje historię Patrika i Eriki oraz jej siostry Anny (one obie w poprzedniej książce uległy poważnemu wypadkowi samochodowemu; obie były też w zaawansowanej ciąży). Jednocześnie pojawia się też tajemnicza historia związana z zabójstwem Matsa Sverina i ponownym pojawieniem się jego dawnej dziewczyny, córki latarnika z tzw. Wyspy Duchów. Z wyspą wiąże się też dawna historia rodziny, która pewnego dnia zniknęła i nigdy nikogo z nich nie odnaleziono. Wieść niesie jednak, że zmarli nigdy nie opuszczają tego miejsca, a przebywająca tam kobieta wciąż ich słyszy, a nawet widzi... Książka poza tym porusza kwestię przemocy wobec kobiet i reguł panujących w instytucjach im pomagających.<br />
Przeczytałam ją dość szybko, mimo że wszystkie powieści Camilli Läckberg są bardzo grube ;) No i nie mogłam się doczekać czytania następnej, którą już po prostu pochłonęłam, siedząc do 2 w nocy - bo musiałam się dowiedzieć, jak się skończy.<br />
A ta druga to oczywiście <i>Fabrykantka aniołków. </i>Tym razem tematem przewodnim jest kwestia żałoby po utracie dziecka - tego upragnionego i kochanego, ale już sam tytuł nawiązuje do problemu dzieci niechcianych i niekochanych - bo określenie "fabrykantka aniołków" dotyczy kobiety, która zabijała dzieci brane na wychowanie, dzieci kobiet, które nie mogły lub nie chciały się nimi zająć. Dzieci, o które nikt się nie upominał. Niestety wbrew przekonaniom części ludzi, rodzice nie zawsze są tymi, którzy chcą dla swoich dzieci tylko dobrze, tymi, którzy najlepiej o nie zadbają. Oczywiście teraz pomoc stała się bardziej zinstytucjonalizowana, a kontrole dokładniejsze (co nie znaczy, że tu czy w Szwecji zapobiega się wszystkim nieszczęściom), ale 100 czy nawet 50 lat temu tak to nie wyglądało.<br />
W <i>Fabrykantce aniołków</i> również mamy do czynienia z historią rodziny, która zaginęła bez wieści, zostawiając zastawiony świąteczny stół z napoczętymi potrawami, z tym że tym razem całą historię uda się wyjaśnić, mimo że minęło ponad 30 lat. A wszystko przeplatane jest ciekawym wątkiem dotyczącym Hermanna Göringa, do stworzenia którego zainspirowały autorkę pewne tajemnicze odkrycia związane z miejscem pochówku jego żony Carin. Ale o tym możemy przeczytać już w książce, także w posłowiu.<br />
Zapraszam jeszcze do przeczytania wywiadu z <a href="http://lubimyczytac.pl/autor/31412/camilla-l-ckberg/wywiad" target="_blank">Camillą Läckberg</a> na portalu Lubimy Czytać.<br />
<br />Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-22697443424827129772013-02-07T20:11:00.002+01:002013-02-07T20:20:29.002+01:00Marianne Fredriksson "Szymon"Kolejna odsłona literatury skandynawskiej, a konkretnie szwedzkiej. Tym razem to nie kryminał, lecz powieść zmarłej 6 lat temu autorki Marianne Fredriksson. Jest to pierwsza jej książka, po którą sięgam.<br />
Nie połknęłam tej książki w jednym kawałku, bo była dla mnie dość trudna w odbiorze (nie ze względu na jakieś komplikacje językowe), myślę, że aby w pełni ją wchłonąć, trzeba przeczytać kilka razy.<br />
Jest to opowieść o żydowskim chłopcu, który nie zdaje sobie sprawy ze swojego pochodzenia, gdyż praktycznie od urodzenia wychowuje się w rodzinie Karin i Eryka Larssonów. Nad Europą wisi widmo II wojny światowej i rodzice celowo zatajają przed nim prawdę. Dopiero po latach dowiaduje się tego, co tak naprawdę przez cały czas przeczuwał, zwłaszcza że z wyglądu oczywiście nie przypominał rodziców, co mu parokrotnie brutalnie uświadomiono.<br />
Ale tak naprawdę jest to opowieść o dorastaniu, o poszukiwaniu siebie, o kształtowaniu własnej tożsamości, o potrzebie znania prawdy i złożenia w całość tej układanki, jaką jest życie. Wreszcie o niezwykłej relacji pomiędzy przybraną matką i synem. A także o utracie tego, co jako dzieci czujemy instynktownie - więzi ze światem takim jakim jest - z drzewami, rzekami, ziemią, zwierzętami. Na koniec kilka cytatów, które mnie poruszyły:<br />
<blockquote class="tr_bq">
Nachodziły ją dziwne, ale zarazem wspaniałe myśli.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
"Dzieci są własnością ziemi - myślała. W ich komórkach zawarta jest zamierzchła historia ziemi, a cała mądrość natury krąży w ich żyłach". Uzmysłowiła sobie, że chłopiec tę prawdę nosił w sobie.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
"Wszystkie dzieci noszą to w sobie i przez krótki czas o tym wiedzą" - pomyślała. <u>Przypuszczalnie każde dziecko jest próbą nadania przez naturę wyrazu temu, czego zrozumieć nie można.</u> </blockquote>
------------------------------------------------------------------------------------------------------<br />
<blockquote class="tr_bq">
Kiedy zmierzch już zapadł, był on wciąż nad rzeką, odpoczywając pod wielkim drzewem, w którego gałęziach ptaki sposobiły się do snu. Rozmawiał z ptakami o swoich zwątpieniach. Ale śpiew ich przekonał go, że życie samo w sobie jest wspaniałe. Szaleństwem zaś są czyny ludzi. Drzewo opowiadało mu o bezsłownym porozumieniu dobra ze złem. Rozmowy te dały mu siłę i zrozumiał, że musi przekroczyć granicę, na straży której stoją wina i wstyd.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
Ale nocą rzeka śpiewała o zmianie, ruchu, który jest niezależny od człowieka.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
Jesteś jedynie gościem w rzeczywistości, dlatego jej nie widzisz. Dostrzegasz tylko określone nazwą jej części, nigdy zaś powiązań, z których tworzy się całość.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
Takie było przesłanie rzeki, a mężczyzna był na wpół rozdarty. Kiedy jednak o świcie pierwszy promień słońca odbił się w rzece i poranny śpiew ptaków wzniósł się ku niebu, podjął on decyzję. Z butą odpowiedział im wszystkim: drzewom, rzece i ptakom, że jest człowiekiem i musi kroczyć ludzką drogą, a jest to droga czynu i myśli.</blockquote>
------------------------------------------------------------------------------------------------------<br />
<blockquote class="tr_bq">
A ponieważ był on mądrym człowiekiem, więc nie dodał nic więcej na temat dziewczyny. Zamiast tego zrelacjonował Marii to, co Szymon zauważył na sali koncertowej, i rzekł, że jest święcie przekonany co do tego, że przeznaczeniem każdego człowieka jest dążenie do stworzenia własnej osobowości, która odróżniałaby go od innych ludzi.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
- Ale to jest przecież konieczne - powiedziała Maria.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
- To właśnie czyni z nas samotników.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
- A czy nie jesteśmy z natury samotni? Rodzimy się sami i sami umieramy, nie jesteśmy falami w morzu.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
Ruben zaprotestował.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
- W każdym razie człowiek odczuwa dużą satysfakcję z posiadania własnej osobowości.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
- Ale nie w głębi duszy - sprzeciwił się Olof. - Osobowość nie nada życiu sensu ani też nie zapewni umysłowi spokoju.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
Szymon spoglądał na niego z pewnym zaskoczeniem, ale Ruben nie pozwolił sobie przerwać.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
- Istnieją również inne rzeczy, które mogą sprawić w życiu satysfakcję. Walka, radość w dążeniu do obranego celu i jego osiągnięcie - do tego wszystkiego niezbędna jest osobowość.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
- Władza i pieniądze?</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
- To także - potwierdził Ruben, a gdy Olof się roześmiał, dodał: - W każdym razie to przynajmniej trzyma lęk na uwięzi. I pomaga na poczucie winy.</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
Wówczas Olof spoważniał i powiedział, że w minionym roku często o tym rozmyślał. Czy nie jest błędem, że wciąż jeszcze funkcjonują mity, jakobyśmy się różnili od siebie nawzajem? Opowiedział im o swoich chorych na płuca pacjentach, którzy po przejściu przez obozy koncentracyjne czuli się winni tego, co tam przeżyli.</blockquote>
------------------------------------------------------------------------------------------------------<br />
<blockquote class="tr_bq">
Szymon znał prawdę zawartą w szwedzkim przysłowiu: "Zawołaj trolla po imieniu, a on wybuchnie". Być może to ze względu na trolle słowa są po prostu niezbędne.</blockquote>
<b>Marianne Fredriksson, <i>Szymon</i>, Wydawnictwo Kallisto, Gdańsk 1999</b>Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8063045549943450601.post-88040241657491262402013-02-01T11:25:00.001+01:002013-02-01T11:41:34.735+01:00Lepiej czytać cokolwiek czy nie czytać wcale?Oto jest pytanie. Na facebookowych profilach związanych z książkami można spotkać się z różnymi opiniami na ten temat. Jedni piszą, że lepiej już czytać etykietki na produktach spożywczych niż np. Coelho, inni, że lepszy Coelho niż nic. Ja należę do tej drugiej grupy. Tak naprawdę nawet do Coelho nic nie mam - chociaż udało mi się przeczytać tylko dwie jego książki - <i><a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/weronika-postanawia-umrzec-5" target="_blank">Weronika postanawia umrzeć</a></i> i <i>Alchemik</i>. Po prostu niezbyt mi się to podobało, ale nie odmawiałabym temu jakiejkolwiek wartości. Na pewno plusem jest to, że autor próbuje skłaniać do refleksji, zadawać pytania i odpowiadać na nie - a to nie wszędzie znajdziemy. Ja sama ostatnio skupiam się na książkach, z których zbyt wiele sensu nie wyniosę, po prostu czytam to, co dostarczy mi psychicznego odpoczynku, co mnie rozerwie, rozweseli. Wiem, że dla wielu osób jest to nie do zaakceptowania, stanowi rozmienianie się na drobne, żywienie umysłowym fast foodem itp., itd. No cóż, każdy postępuje tak, jak w danym momencie może, jak chce, daje sobie to, czego akurat potrzebuje. Kiedyś wgryzałam się także w trudniejsze tematy, wspomnę choćby <i>Musimy porozmawiać o Kevinie</i> (książka o chłopcu, który dokonał masakry w szkole - zdaje się, że to jedna z ulubieńszych rozrywek młodych ludzi w USA - a może tak naprawdę o jego matce, bo z tej perspektywy jest napisana). Powstał już film na jej podstawie, którego nie widziałam. Podobnie zresztą było z <i>Pachnidłem </i>- też książka wpadła mi w ręce na długo przed tym, gdy pojawił się film, którego też nie miałam okazji zobaczyć. Spotkałam się za to z opiniami, że jest słaby.<br />
Uważam zresztą, że książka ma przewagę nad filmem, choćby tę, że wymaga własnej aktywności - i nie chodzi tu tylko o umiejętność czytania, ale także o używanie wyobraźni, co w przypadku <i>Pachnidła </i>jest szczególnie istotne, gdyż bardzo zmusza do pracy zmysły.<br />
Wracając do tematu. Założenie, że czytanie czegokolwiek jest lepsze niż nieczytanie niczego opiera się na teorii, że gdy ktoś sięga po książki słabe (i/lub schematyczne, jak np. harlequiny), to prędzej czy później zawędruje do ambitniejszej literatury. Cóż, w moim przypadku to nie zawsze się sprawdza ;) Jednak myślę, że sam nawyk sięgania po słowo pisane wpływa korzystnie na umysł, choćby poszerzając zasób słów i ułatwiając rozumienie tego, co się czyta. Ponoć wielu Polaków ma z tym problemy, wielu też od lat nie miało w ręku książki, bo np. "wolą coś obejrzeć". Owszem, można mieć swoje preferencje, ale wtedy mózg się rozleniwia, nabyte umiejętności zanikają, alzheimer puka do drzwi... Czemu alzheimer? Ano dlatego, że długa edukacja, wszelaka aktywność umysłowa (także np. rozwiązywanie krzyżówek) jest jednym z czynników, które wpływają na stan mózgu i obniżają ryzyko zachorowania. Jak to mówią: organ nieużywany zanika, a nic nie starzeje się w sposób tak przykry, jak mózg.<br />
Podsumowując - lepiej czytać niż nie czytać, choćby to miała być saga <a href="http://selkar.pl/aff/dreyfus/literatura-dla-mlodziezy-zagraniczna-2/zmierzch-5" target="_blank"><i>Zmierzch</i></a>, która jest okropną grafomanią, a której pierwszą część przypadkiem też przeczytałam, nie będąc świadomą jej jakości.<br />
<br />Sylwiahttp://www.blogger.com/profile/13388248828994678357noreply@blogger.com2